Sklepy, salony fryzjerskie czy fitness, restauracje i inne tego typu miejsca muszą odprowadzać opłaty za publicznie odtwarzaną muzykę, czyli tantiemy, bo nakazuje to ustawa o ochronie praw autorskich i praw pokrewnych. Wiele z nich wciąż tego nie robi, jednak – jak podaje w swoim raporcie ZPAV – akcje uświadamiające, że jest taki obowiązek, przynoszą rezultaty. Jeszcze w 2004 roku ZPAV miał podpisane umowy z 1,1 tys. firm (reprezentujących 4,4 tys. lokali), a w ubiegłym – pięciokrotnie więcej.
To oczywiście tylko część rynku, bo opłaty mogą pobierać od firm oprócz ZPAV (zrzesza m.in. firmy fonograficzne), także ZAiKS (Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych, reprezentuje autorów tekstów i kompozytorów), SAWP (Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych) oraz STOART (Związek Artystów Wykonawców).
ZPAV, który w ubiegłym roku miał podpisanych ponad 5,5 tys. umów na publiczne odtwarzanie muzyki (dla ok. 11,8 tys. lokali), w tym roku spodziewa się już 8 tys. (dla 15 tys. lokali). Pod koniec roku przybędzie kolejne 2,5 tys. sklepów, klubów, restauracji i punktów usługowych – szacuje związek. – Właściciele lokali zdali sobie sprawę, że legalne odtwarzanie muzyki się po prostu opłaca. Łamanie prawa nie jest nikomu na rękę – przekonuje w raporcie Bogusław Pluta, dyrektor Organizacji Zbiorowego Zarządzania ZPAV.
Zdaniem związku tantiemy płaci jednak wciąż niedostateczna liczba właścicieli lokali.
[ramka]15 tysięcy