Jej lirycznego głosu, który rozbrzmiewa od dziesięcioleci (zadebiutowała w 1957 r. zbiorem wierszy „Gumowe klocki"), nie da się pomylić z głosem innej poetki, innego poety.
Nowa książka została w całości zadedykowana „Dla Feliksa". „Felkowi" poświęciła poetka wiersz „Sułtan i róża" oraz poemat tytułowy, ponadto znajdziemy w tomiku „Treny dla Feliksa". Kim jest Feliks? Mężem poetki. Feliks Przybylak (1933–2010) był profesorem germanistyki Uniwersytetu Wrocławskiego, jako jeden z pierwszych tłumaczył Paula Celana. Przekładał także Angelusa Silesiusa, Goethego i Hölderlina, Rilkego i Trakla, Benna i Brechta.
W „Klangorze" panuje poetyka trenu, duch elegii, klimat pożegnania. Czas tej poezji to czas odchodzenia, żałoby, samotności. „Odurzona światłem tego świata/ odchodzę" – mówi poetka w wierszu „Wygaszanie" i słowo „odchodzę" powtarza jeszcze wielokrotnie, „jestem już z innej planety/ już nie stąd" – konstatuje w cyklu „Bez vis-à-vis", a w jego finale dodaje: „nie macie pojęcia jak to jest/ kiedy nagle zostajesz sam i niczyj".
Bohaterka tych wierszy staje oko w oko z nicością, w wierszu „Co małe co wielkie" wyznaje wszak: „Nieodwołalnie/ zbliżam się do nic/ w niczym". To, o czym chciałaby koniec końców powiedzieć, okazuje się niewypowiadalne, dlatego posługuje się tautologią „boli mnie ból" („Klangor"). W utworze „Epoka lodowcowa" marzy, aby „Napisać wiersz o wierszu który chciał być wierszem", ale zdaje sobie sprawę, że nie da się takiego utworu napisać, bo „nieugięte słowo" musi się przecież ugiąć „pod naporem milczenia".
Skazana zatem na milczenie poetka mimo wszystko nie chce się poddać, nie łamie pióra, pisze następny wiersz, choć nie może pozbyć się dwuznacznego poczucia, że oto „moja ręka/ zdaje się pisać nie mój wiersz" („Ile potrafię").