Czy obecny wzrost zakażeń jest niepokojący czy to normalny etap przebiegu epidemii?
Jeśli chodzi o liczbę przypadków w różnych województwach, tych jawnych klinicznych, to one w ostatnich dniach uległy istotnemu zmniejszeniu, co nie znaczy, że ich nie ma. Na wynik publikowanych danych o liczbie zakażonych w Polsce nakładają się wyniki badań przesiewowych prowadzonych głównie w jednym regionie na określonych grupach pracowników – co zawyża liczbę potwierdzonych zakażeń. Wcześniej nie robiliśmy tylu badań, być może ze względów finansowych lub politycznych, to i przypadków było niewiele. A przecież większość ekspertów uważała, że ich jest znacznie więcej. Osobiście sądzę, opierając się na danych klinicznych z Chin i Włoch, że zakażonych jest przynajmniej pięć razy więcej (badania w kierunku SARS-CoV-2 robiliśmy praktycznie wyłącznie u osób objawowych lub wśród personelu medycznego), bowiem objawy kliniczne ma co piąty zakażony. Być może jednak ma rację dr Grzesiowski, że zakażonych koronawirusem może być nawet milion Polaków, o czym nie wiemy, bo testów przeprowadzanych jest wciąż zbyt mało. Nie robimy wystarczającej liczby badań, to nie znamy realnej liczby chorych. Ciągle powstają nowe ogniska i to najczęściej w dużych zakładach pracy czy domach pomocy społecznej, gdzie zakażenie przenoszą zwykle bezobjawowi nosiciele. Niestety, badania przesiewowe prowadzone są tylko wśród górników na Górnym Śląsku, którzy są dla każdej władzy trudną grupą społeczną, szczególnie jeśli zaczynają protestować na ulicy. Jakby zrobić badania przesiewowe w każdej kopalni w Lubinie, w zagłębiu lubelskim, w koszarach itd., to tych przypadków prawdopodobnie będzie zdecydowanie więcej.