Rzeczpospolita: Dlaczego tak długo trwały starania o zdobycie kopii fortepianu Buchholtza?
Stanisław Leszczyński: Długo i krótko zarazem, bo nie dysponowaliśmy żadnym wzorem. Inne XIX-wieczne fortepiany, na których grywał Chopin, są dostępne w oryginałach, jest sporo instrumentów Erarda, Pleyela, fortepiany Broadwooda też można znaleźć na wtórnym rynku angielskim. Natomiast instrumentu Buchholtza nie mieliśmy, dopiero sześć lat temu znaleźliśmy oryginał w Krzemieńcu, który mógł posłużyć za wzór. Do rozpoznania pewnych tajemnic konstrukcyjnych przydał się również instrument z kolekcji Muzeum Instrumentów Historycznych w Poznaniu. Oba te fortepiany nie nadają się do przeprowadzenia takiego remontu, by mogły znów pełnić funkcje koncertowe czy służyć nagraniom. Budowa kopii trwała zaś dosyć długo również z pewnych względów proceduralnych. Paul McNulty ma dużo zamówień na wykonanie instrumentów, których budowę już rozpoznał, zdobył wprawę w ich budowaniu. Przed przyjęciem zamówienia na fortepian Buchholtza sam musiał szczegółowo rozpoznać materię, prowadził szczegółowe pomiary zarówno instrumentu z Krzemieńca, jak i Poznania. To wszystko działania, które mają swój rytm i specjalnie przyspieszyć się ich nie da.