Gwiazda – znana między innymi z roli dziewczyny Bonda w filmie „Śmierć nadejdzie jutro” – popełniła gafę podczas popularnego programu telewizji NBC „Tonight Show”. Prowadzący Jay Leno pokazywał zniekształcone komputerowo zdjęcia aktorki. Na jednym z nich powiększono jej do gigantycznych rozmiarów nos.
– O, na tej fotce wyglądam jak mój kuzyn Żyd – palnęła bez zastanowienia Halle Berry. W studiu zapadła krępująca cisza. Publiczność zamarła z przerażenia, a Leno nie ukrywał zażenowania. – O Boże, czyżbym właśnie zrujnowała sobie karierę? – próbowała żartować aktorka, ale nikt się nie śmiał.Ponieważ program emitowany jest z opóźnieniem, realizatorzy wycięli słowo Żyd. Ale obecni w studio widzowie natychmiast poinformowali o incydencie prasę. W Ameryce zawrzało. Aktorka, znana ze zwalczania przejawów rasizmu w branży filmowej, została oskarżona o hipokryzję. Oburzenia nie krył Światowy Kongres Żydów, który nazwał jej wypowiedź antysemicką obelgą.
Na reakcję Berry nie trzeba było długo czekać. Aktorka zadzwoniła do redakcji „New York Post”. – To było takie głupie. Nie wiem, jak te słowa mogły wyjść z moich ust. Tak bardzo mi przykro, przepraszam... – kajała się w rozmowie z dziennikarzem, który twierdził później, że „mówiła przez łzy”.
To niejedyny przypadek, gdy osoba publiczna znalazła się w tarapatach z powodu nierozważnej wypowiedzi. Zaledwie kilka tygodni temu wybitny amerykański genetyk, zdobywca Nagrody Nobla, James Watson został wyrzucony z uczelni za stwierdzenie, że Murzyni są mniej inteligentni niż biali.
W Niemczech z pracą musiała się pożegnać prezenterka publicznej telewizji Eva Hermann. Taką poniosła karę za pochwałę prorodzinnej polityki Trzeciej Rzeszy. Hermann wystąpiła też w talk-show, w którym usiłowała udowodnić, że absurdem jest twierdzenie, iż wszystko, co zrobili hitlerowcy, było złe. – Do tej pory jeździmy po zbudowanych przez Hitlera drogach – powiedziała. I natychmiast została wyproszona ze studia.