Bluzgi, wrażliwcy i Rusinek

Joanna Olech, ilustratorka książki „Jak przeklinać”

Publikacja: 21.05.2008 01:48

Red

„Gdy ja używam jakiegoś słowa – powiedział Humpty Dumpty z przekąsem – oznacza ono dokładnie to, co mu każę oznaczać... ni mniej, ni więcej”. (Lewis Carroll, „Alicja w krainie czarów”)

Klną przedszkolaki i uczniowie (obu płci) wybiegający ze szkoły po lekcjach. Klną policjanci na służbie. Klną fachowcy. Klną mundurowi żołnierze. Klną monotonnym potokiem przekleństw kierowcy gadający przez CB-radio.

Straszliwie klną kibole i dresiarze. Jawnie, bez żenady, prowokacyjnie i odruchowo. „Mięso” jest jak uniform chłopców nastoletnich, atrybut młodego wieku i fizycznej tężyzny. Bardziej niż ciuchy i subkulturowe rekwizyty, przekleństwa są znakiem przynależności do stada.

Słowo na „k” i słowo na „ch” to niezawodny sposób oznaczania swojego terytorium, zawłaszczania przestrzeni publicznej na wyłączność.

Kiedy siedzę w przedziale kolejowym w towarzystwie czterech „karków”, ich bluzgi są sposobem przejęcia władzy nad wystraszonymi współpasażerami. Są formą przemocy – miękkiej, ale bezwzględnej. Bezkarni, świadomi, że nikt nie odważy się ich zbesztać, cieszą się dwugodzinną przewagą nad gościem z teczką i pańcią w okularkach.

Zżymając się w myślach na powszechne schamienie i zaciskając bezsilnie drobne piąstki z gniewu, lubię wyobrażać sobie wyrafinowany odwet na moich buraczanych „kurwakurwa” sąsiadach z przedziału. Oto każdy z nich trafia w pojedynkę do autokaru pełnego schludnych emerytek, które najpierw w nienagannej polszczyźnie udzielają mu reprymendy, a potem za pomocą parasolek, torebek i pilniczków do paznokci wymierzają karę za kalanie rodzimego języka. Inny scenariusz – w wyobraźni spadam w trykocie Supermana na muskularne karki przeklinających ziomali i tak długo tarmoszę ich za podróbki markowych dresów, aż obiecają zapisać się na kurs kultury języka do profesorów Miodka i Bralczyka.

Przekleństwa są tanią amunicją w powszechnej wojnie młodych ze starymi, muskularnych z wątłymi, podwładnych z szefami, sfrustrowanych z zadowolonymi. Uczniowie klną na złość nauczycielom, nastolatki na złość rodzicom, dresiarze na złość tym, co mają spodnie w kancik. Dziewczyny klną, żeby nie wydać się słabe i bezradne, mięczaki udają twardzieli. Wygląda na to, że największy obciach to uchodzić za wykształconego, ogładzonego wrażliwca ze skrupułami. Za kogoś, kogo łatwo zranić. Są zatem przekleństwa pancerzem, prostacką demonstracją, która ma ustrzec przed atakiem. Jak szczerzenie zębów, jak małpie dudnienie w klatę, jak stroszenie sierści i pokazywanie pazurów.

Dzieci w hierarchii społecznej tkwią na samym dole – podległe i sterowane cudzą wolą. Toteż każdy atrybut siły jest dla nich atrakcyjny. Zwłaszcza przekleństwo – najpospolitsza broń słabych.

Ucieszył mnie pomysł Michała Rusinka na poradnik o przeklinaniu. Oto wykładowca retoryki zamiast gromić, besztać i biadolić nad upadkiem obyczajów, wymyślił książkę, która zachęca dzieci do zabaw słowem w miejsce używania przekleństw grubych i wulgarnych.

To nie jest oferta dla pijanych rezerwistów i pensjonariuszy poprawczaka. To jest inteligentny żart adresowany do dzieci, które mają poczucie własnej wartości. Michał przyznaje im prawo do wyrażania złości i frustracji, ale na sposób inny, niż robi to Pan Menel.

Jak Humpty Dumpty, Rusinek daje dzieciom władzę nad własnym językiem. Mogą szczeknąć na rzeczywistość jak podziargany recydywista, ale mogą też poszukać językowego zamiennika, który nikogo nie zrani i nie dotknie. Bo właśnie językowa przemoc jest najgorsza w przeklinaniu. Bluzg w samotności jest tylko mokrym kapiszonem. Dopiero zawarta w nim agresja uwolniona w obecności osób postronnych czyni z niego narzędzie psychicznego gwałtu.

„Gdy ja używam jakiegoś słowa – powiedział Humpty Dumpty z przekąsem – oznacza ono dokładnie to, co mu każę oznaczać... ni mniej, ni więcej”. (Lewis Carroll, „Alicja w krainie czarów”)

Klną przedszkolaki i uczniowie (obu płci) wybiegający ze szkoły po lekcjach. Klną policjanci na służbie. Klną fachowcy. Klną mundurowi żołnierze. Klną monotonnym potokiem przekleństw kierowcy gadający przez CB-radio.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla