Album "Crayons" jest nowoczesny, modny. Summer nie straciła wyczucia, konkuruje z trzykrotnie młodszymi wokalistkami. Album otwiera taneczne tupanie w "Stomp Your Feet" łączącym hiphopowe bity i klubowe efekty. Tę piosenkę mogłaby śpiewać 20-letnia Rihanna. Swobodnie czułaby się też w "Crayons", gdzie dynamiczny karaibski rytm przypomina jej debiut "Pon De Replay". Summer świetnie odnajduje się tu wokalnie – pokrzykuje, jakby urodziła się na Jamajce. W "Mr Music" łatwo o złudzenie, że stworzył go najbardziej wzięty producent – Timbaland. Rzadko rozrzucone bity, ostre riffy syntezatorów i frazowanie wzorowane na r&b to kwintesencja muzyki, która dominuje dziś na listach. Ale Summer ma do zaoferowania więcej. Na przykład delikatną akustyczną balladę "Sand on My Feet" albo stworzony na parkiet "I'm a Fire". Utwór nabiera tempa stopniowo, śpiew ustępuje latynoamerykańskiemu rytmowi, robi się więcej przestrzeni do tańca. Największym zaskoczeniem i ozdobą płyty jest "Slide Over Backwards" – soczysty blues, w którym głos Summer staje się chrapliwy, jakby wysuszony słońcem i zaprawiony ciężką pracą. Królowa lat 70. pokazała, jak łatwo dogonić młodych. Więcej – dzięki sensownym i osobistym tekstom zostawiła cały współczesny peleton w tyle.