Nowa płyta „Lay It Down” wypada równie dobrze jak przebojowa „Let’s Stay Together” z 1972 r. Ten sam seksowny falset, ten sam rytm przecinany subtelnymi trąbkami i nieodłączne smyczki dodające kompozycjom elegancji. Green nie jest muzykiem, który z braku wyobraźni uporczywie trzyma się tej samej nuty. To prawdziwy soulowy mistrz, jego piosenki nie ulegają przeterminowaniu. Nawet jeśli nie każdy album zawierał przeboje, wszystkie miały najwyższą jakość. Green gwarantuje pełne smaku aranżacje i wypielęgnowane brzmienie.
Nie znalazłam na płycie słabego punktu. Tym jaśniejszy jest „Take Your Time”, gdy delikatny głos Greena nakłada się na matową, wyraźniejszą barwę gło-su młodej wokalistki Corinne Bailey Rae. Powolne rhythmandbluesowe tempo i sunące sennie po strunach smyczki tworzą magiczne zaklęcie: nie spiesz się, a wszystko będzie dobrze. Green wie, że miłosne wyznania wymagają czasu i intymności. A właśnie okazywaniem uczuć się tu zajmuje. Nie szuka skomplikowanych formuł ani w muzyce, ani w tekstach.
W „All I Need” mówi po prostu: jesteś wszystkim, czego potrzebuję. Czytelny sygnał wysyła też w „I’m Wild About You” – daje wyraz pożądaniu, przy czym robi to z klasą, której współczesnym wokalistom brakuje. Polecam panom tę lekcję uwodzenia.
Piosenki Greena są jak odurzające komplementy. Już w otwierającym „Lay It Down” daje odczuć, że nie kocha przelotnie, ale dojrzale i na pewno. Dlatego gdy w kolejnej piosence, „Just For Me”, domaga się uczucia na wyłączność, to jakby prosił o coś, co dawno do niego należy. Trzyma w ramionach od pierwszego taktu i do końca płyty nie wypuszcza.