Na świecie jest już ponad 60 międzynarodowych interdyscyplinarnych imprez poświęconych najnowszej sztuce. Co roku lista istniejących plastycznych konfrontacji powiększa się o kilka nowych miejsc.
Wiadomo, że gigantyczne przeglądy fantastycznie służą promocji miasta. Ogromny wydatek od kilkudziesięciu tysięcy (jak tej wiosny w Berlinie) do kilku milionów euro (jak rok temu w Moskwie) zwraca się z nawiązką. Zresztą, pomagają sponsorzy – tym chętniej, im impreza głośniejsza, z większym prestiżem i tradycją. A także, im bardziej znane nazwisko kuratora i im więcej zaproszonych gwiazd.
Publiczność kocha takie zadymy. Zapomina, że chodzi o trudną sztukę nowoczesną. Bo zwiedzanie biennale to przednia zabawa. Artyści dostają finansowy zastrzyk na realizację dzieł, na które bez wsparcia nie byłoby ich stać. Toteż często biennalowe prace przybierają gargantuiczne rozmiary. Organizatorzy prześcigają się w pomysłach, gdzie je urządzić. Adaptowane są pofabryczne budynki, stacje kolejowe, zabytkowe pałace i kościoły; nowe dzieła wplatane są w muzealne ekspozycje albo w zbiory o pozaartystycznym charakterze (np. w muzeum natury); pojawiają się w przestrzeni miejskiej. Na szczyt oryginalności wspięło się niemieckie Münster – podczas ubiegłorocznego Sculpture Project jedna z prezentacji trafiła do… publicznej toalety.
Żeby widz trafił do wszystkich pokazów, dostaje mapkę. I zaczyna podchody. Często ma zapewnione środki transportu – rowery, autobusy. Gratis. Może też ruszyć w międzynarodową trasę, już odpłatnie. W tym sezonie Art Compass oferuje dziesięciodniowe zwiedzanie pięciu najważniejszych plastycznych przedsięwzięć. Start w Sydney, potem kolejno wizyty na biennale w Gwangju, Szanghaju, Singapurze i Yokohamie. To się nazywa nowoczesne tempo.
Przypomnę, że Wenecja pierwsza wystąpiła z ideą cyklicznych przeglądów tego, co najgorętsze w sztuce – inauguracyjne biennale otwarto w 1895 r. Trzeba było półwiecza, żeby za jej przykładem poszło brazylijskie Sao Paolo, gdzie biennale zainicjowano w 1951 r. Najwięcej międzynarodowych imprez przybyło w bieżącej dekadzie. Odbywają się w najróżniejszych miejscach globu – w krajach bogatych (jak USA) i biednych (jak Senegal); tam, gdzie trwa wojna (np. Riwaq w Palestynie i Czeczenia), gdzie bywają trzęsienia ziemi (jak w japońskim EchigoTsumari). Szczególnie ożywiły się kraje postkomunistyczne. Niemal każde państwo eksbloku szczyci się regularną imprezą artystyczną. Biennale mają Berlin, Bukareszt, Tirana, Moskwa; Praga – biennale i triennale. W rumuńskim Iasi (niewielkie uniwersyteckie miasto) powstało biennale nazwane Periferic.