Pierwszy podchodzi kelner przyjmujący zamówienia na napoje. Po chwili pojawia się główny kelner rewiru, w którym siedzimy. Gratuluje nam stolika, podobno jest najlepszy, bo widać stąd całą salę. Usadowieni jesteśmy pod ścianą z wielkim lustrem, na półkolistej kanapie. Zamawiamy firmowy zestaw, który składa się z miski sałaty z autorskim sosem Famous Original Spinning Bowl Salad, a na drugie, żeberek z ziemniakami purée, ciepłą jarzyną – może to być duszony szpinak lub kukurydza – Yorkshire Pudding i ...bliskiego naszym podniebieniom: chrzanu ze śmietaną.
Teraz kelner podjeżdża do nas z barowym stolikiem zastawionym miseczkami, butelkami i przyprawami. Rozpoczyna pierwszy akt kulinarnego spektaklu. W wielkiej misce lądują liście sałaty lodowej, rzymskiej, młody szpinak, wiórki buraczków, małe pomidorki, siekane jajko na twardo. Kelner z gracją tancerza unosi flakoniki z oliwą i octem winnym, wlewając je raz z wysoka, raz z niska, cienkimi strużkami. Miesza w misce delikatnie. Znowu dodaje przyprawy, garść chrupiących grzanek i gotowe. Porcja jest potężna.
Kiedy jestem syta, do stolika zbliża się wielka srebrna szafa-wózek, popychana przez młodego kuchcika. Obok majestatycznie kroczy szef. Napięcie narasta. Podnosi się półokrągła klapa i naszym oczom ukazuje się wnętrze stalowego „potwora”.
[srodtytul]Brzuch z żeberkami[/srodtytul]
Na podgrzewanym rożnie stoją wysokie na kilkadziesiąt cm kawałki mięsa. To słynne żeberka Lawry’sa. Teraz musimy zdecydować, na jakie mamy ochotę. Wypieczone mocno, średnio czy krwiste, no i jaka porcja. To zależy od apetytu.
Wybieram The Lawry’s Cut – tradycyjną i często zamawianą porcję. Gruby na dwa palce plaster mięsa jest wielkości talerza deserowego. Na brzegach rumiany, pośrodku różowy, z niewielkim tłuszczykiem. Szukam kostki, na próżno. Znaleźć ją można dopiero przy większych porcjach.