Od 18 lat Galeria Milano organizuje zawody‚ zawsze pod innym hasłem. To doping dla znanych autorów, szansa na debiut i niespodzianki. Tym razem biżuterników zachęcono do zwariowania‚ do odlotu. Jak skutecznie‚ pokazuje pokonkursowa wystawa.
Wystartowało 34 zawodników. Profesjonaliści‚ okazjonalni dłubacze‚ studenci. Najmłodsza, Basia Wysokińska‚ ośmiolatka‚ zdobyła wyróżnienia za „rysowane” broszki w kształcie kocich sylwet ze srebrnej blachy.
Nadesłano ponad 70 obiektów. Sędziowie punktowali prace doprawione szaleństwem i humorem‚ z niekonwencjonalnych materiałów. Dawno przestała się liczyć realna wartość surowca – teraz w cenie jest zaskoczenie. Najwyższe laury zgarnęła Daria Siwiak‚ absolwentka marketingu i reklamy‚ od czterech lat maniaczka tworzenia ozdób, wykorzystująca odpady. Nagrodzoną kolię skonstruowała z tekturowych metek i plastikowych żyłek‚ które mocują je do ciuchów. Na jedno wielkie wyjście – efekt murowany.
Na drugim miejscu uplasowała się ozdoba jak dla Drakuli: wyłupione oczy okolone sztucznymi rzęsami. Jedna tęczówka czerwona‚ druga zielona‚ trzecia – biała. Gałki oczne są ze szkła witrażowego.
Trzecią nagrodę zdobył Jacek Byczewski, złotnik od 30 lat z okładem. Dał się ponieść szajbie – zrobił bransoletkę z żyłek od metek na towary‚ okolonych złotymi drucikami. Czym tłumaczyć zbieżność pomysłów u Siwiak i Byczewskiego? To dowód‚ iż staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym pełną gębą.