Nie mówmy jednak o zawodowym sporcie. Mówmy o zwykłych dzieciach, dla których rodzice nie planują kariery olimpijskiej. Czy one także w wieku czterech lat powinny chodzić na zajęcia jogi, żeby pracować nad koncentracją (w Nowym Jorku żaden cywilizowany człowiek, nawet jeśli nie ukończył jeszcze pierwszego roku życia, bez jogi obyć się nie może). Albo może kilkulatki trzeba wysłać na fitness, żeby ćwiczyły formę? Albo potrzebny będzie trener osobisty, który dziecku z nadwagą zastosuje odpowiednią gimnastykę?
Amerykanie ustalili, że wdrażanie dzieci do aktywności fizycznej powinno zaczynać się w wieku dwóch lat i trwać co najmniej 60 minut dziennie. Chodzić, skakać, biegać, kopać piłkę, pedałować, wspinać się – oto zalecenia dla przedszkolaka. Ma chodzić po równoważni i odbijać się na piłce do skakania. Pięciolatek powinien odbijać kijem piłkę nie z ziemi, ale z powietrza, jeździć na rolkach, łyżwach i na rowerze oraz grać w niektóre gry drużynowe.
Czy to nie za wcześnie? Umiejętności zdobyte w młodym wieku mogą procentować w przyszłości, o ile nie wyrządzą dziecku krzywdy. Zdaniem trenera narciarskiego Ludwika Majlerta rodzice, którzy zbyt wcześnie i w zbyt dużych dawkach aplikują dzieciom zajęcia sportowe, mogą doprowadzić do przeciążenia organizmu.
– Dzieciom brakuje wszechstronnego ruchu. Zwykłej zabawy na podwórku, kiedy biegają, skaczą, ganiają we własnym rytmie i zgodnie z własnym temperamentem. Kiedy nic nie robią i nagle zostają wciągnięte w trening sportowy, powstaje ryzyko kontuzji – wyjaśnia.
[srodtytul] W sprawie hulajnogi[/srodtytul]
Z wysiłkiem nie należy przesadzać, ale jeśli mamy do wyboru postój dziecka przed telewizorem lub komputerem, lepiej wygnać je w plener. Z zabawą na trzepaku mogą jednak być kłopoty, bo dzisiejsze małolaty wolą zabawki techniczne. Pokolenie oswojone od urodzenia z elektroniką potrafi docenić jakość sprzętu i fascynuje się nowościami.