Prezydenckie ziółko

Michelle Obama sama pieli własne grządki. W czasach kryzysu warzywniki wracają do łask, nie tylko w Białym Domu.

Publikacja: 06.06.2009 02:39

Chwasty w warzywniku przy Białym Domu będą wyrywane ręcznie i jak mówi Michelle Obama, nikogo z jej

Chwasty w warzywniku przy Białym Domu będą wyrywane ręcznie i jak mówi Michelle Obama, nikogo z jej rodziny, nawet męża, nie ominie ta przyjemność

Foto: Corbis

– Prawdziwy pomidor starej odmiany to jedna z najsłodszych rzeczy, jaką można zjeść – wyznała niedawno Michelle Obama w wywiadzie dla „New York Timesa”. White House Kitchen Garden, bo tak oficjalnie nazywa się warzywnik Michelle Obamy, ma powierzchnię 102 metrów kwadratowych i zajmuje południową część posiadłości Białego Domu.

Łącznie zasadzono w nim ponad 50 gatunków roślin wybranych w porozumieniu z asystentem szefa prezydenckiej kuchni i opiekunem warzywnika Samem Kassem.

W ogrodzie znalazły się krzaki kolendry, tomatillos oraz ostrych papryczek typowych dla kuchni meksykańskiej, którą lubi rodzina prezydenta. Poza tym kilka odmian sałat, szpinak, boćwina i jarmuż, rabarbar, groszek, brokuły, a także zioła, m.in. tajska bazylia oraz anyż. Znaleziono miejsce na krzaczki jagód, malin i porzeczek oraz na dwa ule.

Sadzonki, nasiona i podłoże wykorzystane w ogrodzie kosztowały ok. 200 dol. – Możemy wyprodukować dość owoców i warzyw, by karmić się nimi przez lata, i to za zaledwie kilkaset dolarów – powiedziała reporterom Michelle Obama.

Ogród będzie ekologiczny. Zamiast sztucznych nawozów – kompost, zamiast środków owadobójczych – biedronki i modliszki.

[srodtytul]Ogródki zwycięstwa[/srodtytul]

Ostatnio podobne tradycje w Białym Domu pielęgnowała Eleonora Roosevelt. Po II wojnie światowej namawiała Amerykanów do zakładania przydomowych „ogródków zwycięstwa”. Chciała ich namówić do jedzenia warzyw i owoców, ale także nauczyć gospodarności w cięższych czasach. Po kilkudziesięciu latach dawna idea znów stała się aktualna.

Idea warzyw z własnej uprawy ma też silne lobby po drugiej stronie Atlantyku, w Londynie. W listopadzie ubiegłego roku burmistrz Boris Johnson oraz Rosie Boycott, znana dziennikarka, doradca ratusza ds. żywności, zainaugurowali kampanię Capital Growth, w ramach której na terenie miasta powstaną publiczne ogródki warzywne. Projekt ma być antidotum na rosnące ceny świeżych warzyw, na które cały czas rośnie zapotrzebowanie.

– Uczyni Londyn zieleńszym, przyjaznym do życia miejscem, a jednocześnie zapewni zdrowe i niedrogie warzywa – twierdzi Boris Johnson, zwracając uwagę, że korzystanie z lokalnych upraw jest bardziej ekologiczne, bo nie wymaga transportu produktów z odległych miejsc.

[srodtytul]2012 miniwarzywników[/srodtytul]

Do tej pory w ramach akcji powstało ponad 90 publicznych ogródków. W wywiadzie dla „Timesa” Boycott powiedziała, że liczy na 2012 miniwarzywników do 2012 r.

Powstają one na terenach należących do miasta, przy ośrodkach opieki społecznej, na dachach budynków, a czasem na działkach udostępnionych przez prywatne osoby.

– Naprawdę wielu ludzi jest chętnych do pracowania w publicznych ogrodach. Mogą uprawiać zdrowe, odżywcze warzywa i owoce, ale także obniżyć codzienne wydatki – mówi „Rzeczpospolitej” Seb Mayfield, koordynator projektu Capital Growth.

Mayfield zwraca też uwagę, że akcja umożliwia poznanie nowych osób, spędzenie czasu z bliskimi czy wreszcie nauczenie się współpracy. – Po prostu to o wiele bardziej satysfakcjonujące niż kupowanie warzyw w supermarkecie – kwituje londyńczyk.

Moda na warzywniki pokazuje, że coraz więcej osób świadomie podchodzi do tego, co je. – Założenie własnego ogrodu warzywnego planowałam od dawna, ale ciągle brakowało mi czasu i motywacji. Pomogła świetna książka „Ogród w zgodzie z naturą”, film „Nasz chleb powszedni” N. Geyrhaltera oraz świadomość, że jeśli chcę przemian, muszę zacząć od siebie – mówi „Rz” Lucyna Zembowicz z ruchu Slow Food. – Chcę, żeby moja rodzina jadła zdrowe warzywa, a dzieci wiedziały, jak się je uprawia.

Zaszczepiać ogrodniczego bakcyla w dzieciach chce także wspomniana wcześniej Michelle Obama. – Moje dziewczyny chętniej jedzą warzywa, gdy są one smaczne – przyznała reporterowi „Guardiana” na konferencji prasowej, podczas której w błysku fleszy przekopywała grządki. – A gdy będą uczestniczyły w sadzeniu i zbieraniu warzyw, wówczas tym chętniej po nie sięgną.

[ramka][b]Bakłażany na parapecie[/b]

prof. dr hab. Anita Biesiada wykładowca katedry ogrodnictwa

[b]Rz: Jakie rośliny dobrze zniosą doniczkowe warunki uprawy?[/b]

Anita Biesiada: Najprostsza jest własna uprawa ziół. I nie musi się ona sprowadzać do bazylii i szczypiorku. W sklepach ogrodniczych dostaniemy odmiany mięty, melisy, szałwii, cząbru, oregano lub lawendy często o ozdobnych, przebarwionych na biało lub żółto liściach oraz różnobarwnych kwiatach z tak samo charakterystycznym aromatem i smakiem. Można też pokusić się o kolekcję odmian jednego lub pokrewnych gatunków roślin przyprawowych, ale o różnych aromatach, np. mięty lub tymianku czy bazylii o cytrynowym, anyżkowym, korzennym zapachu. Sama uprawiam na oknie rozmaryn i bazylię. Przy regularnym uszczykiwaniu kwiatostanów bazylii można się cieszyć jej świeżymi liśćmi przez cały sezon.

[b]A czy warzywa dadzą sobie radę w skrzynkach?[/b]

Pomidory, papryka lubią słoneczne stanowiska, a takie są balkony i tarasy. W sklepach ogrodniczych można kupić w donicach karłowate odmiany tych warzyw. Przy regularnym podlewaniu i odżywianiu rośliny będą pięknie owocować od połowy maja aż do pierwszych przymrozków. Z papryk szczególnie można polecić odmiany Capsicum frutescens, czyli papryki owocowej. To głównie odmiany o ostrych, małych, ozdobnych owocach, które można wykorzystywać w kuchni. Jeśli jest więcej miejsca, można posadzić bakłażana, roślinę o sporych fioletowo-granatowych kwiatach i pięknych, fioletowych, ale też białych i różowych, lśniących owocach.

[i]Prof. dr hab. Anita Biesiada jest wykładowcą Katedry Ogrodnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu[/i][/ramka]

– Prawdziwy pomidor starej odmiany to jedna z najsłodszych rzeczy, jaką można zjeść – wyznała niedawno Michelle Obama w wywiadzie dla „New York Timesa”. White House Kitchen Garden, bo tak oficjalnie nazywa się warzywnik Michelle Obamy, ma powierzchnię 102 metrów kwadratowych i zajmuje południową część posiadłości Białego Domu.

Łącznie zasadzono w nim ponad 50 gatunków roślin wybranych w porozumieniu z asystentem szefa prezydenckiej kuchni i opiekunem warzywnika Samem Kassem.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"