Do słuchania tego albumu potrzebne są przestronne pomieszczenie i wygodne buty. Nie da się usiedzieć. Calvin Harris porywa do tańca.
Zaledwie 25-letni Szkot ma już dorobek w dziedzinie klubowych rytmów, poprzednią płytą rewitalizował disco, teraz – zgodnie z modą – odświeża brzmienia lat 80. Ale nie tylko – jako producent ma pod ręką właściwie cały dorobek muzyczny ludzkości. Splata najróżniejsze motywy, korzysta ze wszystkich środków, które pomagają zaprowadzić słuchaczy na parkiet.
Poza świetnie zmiksowanymi podkładami ważne są dla niego melodie i partie wokalne, dzięki którym piosenki stają się opowieściami. Tracą anonimowy wymiar, typowy dla utworów elektronicznych. Te napisane przez Harrisa są nastrojowe i działają na wyobraźnię. Taneczne przeboje z ludzką twarzą – nie wytłumiają uczuć, stymulują do przeżywania.
„I’m Not Alone” zaczyna się od melancholijnego śpiewu i cichej gitary, ale nagle, nie wiadomo skąd, nadlatują ostre klawiszowe akordy i szybki, hipnotyzujący puls. Utwór nie brzmi jednak wulgarnie – do końca utrzymuje się romantyczna atmosfera. Harris łagodnym głosem serwuje klubową poezję: wersy o tym, że błysk świateł uwalnia go od samotności.
Otwierająca płytę „The Rain” wynosi na szczyt dobrego samopoczucia. Optymistycznym bitom towarzyszą zabawne komputerowe dźwięki i zwrotki o dziewczynie tak uroczej, że sama jej obecność nadaje życiu smak. Tytułowa „Ready for the Weekend” wzywa do zabawy: zwrotki budują napięcie, a wybuchowy refren należy do obdarzonej mocarnym soulowym głosem wokalistki, która oznajmia, że włożyła już odpowiednie buty i jest gotowa na weekendowy szał.