Reklama

Ciemne chmury nad Bayreuth

Festiwal wagnerowski został odwołany i na dodatek zostaje bez szefa. Ważą się także losy Salzburga, a te decyzje wpływają na plany polskich artystów.

Aktualizacja: 28.04.2020 21:32 Publikacja: 28.04.2020 18:34

Ciemne chmury nad Bayreuth

Foto: fot. Josef Lehmkuhl

Festiwal w Bayreuth jako pierwsza z wielkich letnich imprez zrezygnował z organizowania tegorocznej edycji. Decyzję ogłoszono już pod koniec marca, gdy panowało przekonanie, że do wakacji uporamy się z pandemią.

Tak wczesne odwołanie przedstawień było związane z tym, że od kwietnia miały rozpocząć się już próby. Na tym festiwalu trwają one wyjątkowo długo, na dodatek głównym wydarzeniem miała być premiera największego dzieła Richarda Wagnera – składającego się z czterech oddzielnych dramatów „Pierścienia Nibelunga”.

Teraz na Bayreuth spadły większe kłopoty. 42-letnia Katharina Wagner zrezygnowała ze stanowiska dyrektora festiwalu. W wydanym w poniedziałek oświadczeniu jako powód decyzji podano poważną chorobę.

Prawnuczka kompozytora przejęła rządy od ojca w 2007 roku. W ubiegłym przedłużono jej dyrektorski kontrakt do 20025 roku. Jej obowiązki przejmie teraz tymczasowo jeden z zastępców.

Reklama
Reklama

Wyłonienie dyrektora w Bayreuth potrwa zapewne długo. Poprzednim razem trwało to ponad pięć lat. Zgodnie z ustaleniami z 1973 r. z władzami federalnymi i bawarskimi festiwalem zarządza Fundacja im. Richarda Wagnera, a jego prowadzenie spoczywa na jednym lub kilku członkach rodu kompozytora lub na innym lepiej nadającym się kandydacie.

Zasada ta otwiera pole do rozmaitych konfiguracji personalnych i sporów, jako że ta rodzina jest od lat skłócona. Prawnuków i prawnuczek Wagnera jest trzynaścioro, ale niemal wszyscy przekroczyli siedemdziesiątkę, więc może dyrektora należy szukać w kolejnym pokoleniu. Od lat prasa niemiecka spekuluje też, że ambicje kierowania festiwalem ma dyrygent Christian Thielemann. Powierzenie jednak dyrektorskiej funkcji komuś spoza rodziny może być jeszcze trudniejsze i złamie obowiązującą w Bayreuth od ponad 140 lat tradycję.

Młodszy od wagnerowskiego święta jest festiwal w Salzburgu, który w tym roku planował obchodzić hucznie swoje 100. urodziny. Pandemia pokrzyżowała te zamierzenia, nie doszło zatem do otwarcia w kwietniu jubileuszowej wystawy, ale miasto Mozarta nie traci nadziei.

Austria należy do krajów, które szybciej od innych zmniejszają obostrzenia spowodowane pandemią, więc dyrekcja festiwalu zapowiedziała, że ostateczne decyzje zostaną podjęte do 30 maja. Już wszakże wiadomo, że jeśli Salzburg nie zrezygnuje z tegorocznego programu, na pewno zostanie on poważnie okrojony.

Trwają przymiarki, by festiwal trwał nie sześć, a jedynie dwa tygodnie (w drugiej połowie sierpnia). Nie wiadomo, co wówczas miałoby się z nim znaleźć, a takimi decyzjami są też zainteresowani polscy artyści. Na początku sierpnia miały się odbyć m.in. dwie premiery. Krzysztof Warlikowski przygotowywał się do realizacji „Elektry” Straussa, a w obsadzie „Toski” obok Pucciniego był bas Krzysztof Bączyk. A na 14 sierpnia planowano pierwotnie wykonanie Symfonii „Kaddish” Bernsteina z udziałem Piotra Beczały.

W Bayreuth nie wystąpi tego lata Tomasz Konieczny, a obok spektakli „Lohengrina” podpisał też kontrakt na występ w „Pierścieniu Nibelunga, którego premiera została przełożona na 2022 rok. Z festiwalowego planu za dwa lata spadł w ten sposób nowy „Parsifal”, w którym z kolei tytułową rolę miał zaśpiewać Piotr Beczała.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama