[srodtytul]Klasztorne i 100 innych [/srodtytul]
Zrobienie piwa nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Najprostsza metoda – choć pewnie budząca łaskawy uśmieszek bardziej wytrawnych piwowarów – bazuje na użyciu tzw. brew -kitów. To gotowe ekstrakty, które można kupić nawet w lepiej zaopatrzonych sklepach ogrodniczych. Po rozcieńczeniu ekstraktu wodą dodaje się do niego drożdże, a następnie przeprowadza fermentację mieszanki.
Nieco trudniejsze jest przygotowywanie piwa z ekstraktu słodowego, który poddaje się nachmieleniu (to właśnie dodatek chmielu odpowiada za goryczkę). Najtrudniejsza metoda wymaga od piwowara samodzielnego zacierania słodu. W wyniku tego procesu zawarta w ziarnach skrobia jest przetwarzana do postaci, którą będą mogły wykorzystać drożdże. – Dostępny w Polsce sprzęt oraz produkty pozwalają na uwarzenie niemal każdego światowego "stylu" piwa.
We własnej kuchni możemy warzyć piwa pszeniczne, stouty (ciemne piwo tzw. górnej fermentacji, także porter – red.), żytnie, klasztorne i 100 innych – mówi Ziemowit Fałat. Jego sklep zaopatruje w browarnicze sprzęty... polskich polarników warzących piwo na Arktyce i Antarktydzie. – Robiąc piwo samodzielnie mamy pewność, z czego i w jaki sposób zostało wykonane: tradycyjnie, bez pośpiechu, bez dodawania substancji przyspieszających jego produkcję – mówi Fałat. Warto jednak wiedzieć, że warzenie piwa to hobby dla dokładnych i dość cierpliwych. Trzeba czekać od trzech miesięcy nawet do roku (w przypadku mocnych, ciemnych piw), by cieszyć się smakiem własnego.
[srodtytul]Czego pragną kobiety[/srodtytul]
To czekanie nie zraża jednak nowych chętnych. Niektórzy decydują się nawet na następny krok i zakładają mikrobrowary – jak Rafał Kowalczyk z Warszawy, którego Browarzyciel ruszy niedługo. – Postanowiłem skrzyżować pasję z zawodem i robić to, co mi nieźle wychodzi – mówi Kowalczyk, który w tym roku zwyciężył w Kazimierzu Dolnym w konkursie na najlepszego piwowara.