Reklama
Rozwiń

Wypij, co sam nawarzyłeś

Browar w domu. Coraz częściej za robienie piwa zabierają się ci, którym nie w smak "jasne" i "mocne" z masowej produkcji

Aktualizacja: 28.11.2009 02:49 Publikacja: 27.11.2009 18:24

Wypij, co sam nawarzyłeś

Foto: ROL

– Jeszcze kilka lat temu w Polsce było zaledwie kilku domowych browarników – mówi "Rz" Ziemowit Fałat z internetowego sklepu i serwisu poradniczego Browamator.pl. – Dzisiaj, według naszych szacunków, ich liczba może wynosić nawet 10 tysięcy.

[srodtytul]Dla siebie i przyjaciół [/srodtytul]

O skali zjawiska można wnioskować, przeglądając Internet. Na forach browarników wrze jak w kadzi z gotowaną brzeczką. Piwowarowie wymieniają się doświadczeniami, recepturami, ocenami produktów dostępnych w sklepach.

– Domowi browarnicy to przede wszystkim pasjonaci, którzy chcą robić dobre piwo dla siebie i przyjaciół – opowiada "Rz" Magdalena Kobus, piwowarka, właścicielka sklepu Piwowar. – Rzadko się zdarza, aby ktoś robił piwo z powodów oszczędnościowych – wyjaśnia.

Według Kobus najliczniejszą grupę stanowią mężczyźni w wieku 30 – 50 lat, wykształceni, pracujący w dobrych firmach lub prowadzący własny biznes.

[srodtytul]Klasztorne i 100 innych [/srodtytul]

Zrobienie piwa nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Najprostsza metoda – choć pewnie budząca łaskawy uśmieszek bardziej wytrawnych piwowarów – bazuje na użyciu tzw. brew -kitów. To gotowe ekstrakty, które można kupić nawet w lepiej zaopatrzonych sklepach ogrodniczych. Po rozcieńczeniu ekstraktu wodą dodaje się do niego drożdże, a następnie przeprowadza fermentację mieszanki.

Nieco trudniejsze jest przygotowywanie piwa z ekstraktu słodowego, który poddaje się nachmieleniu (to właśnie dodatek chmielu odpowiada za goryczkę). Najtrudniejsza metoda wymaga od piwowara samodzielnego zacierania słodu. W wyniku tego procesu zawarta w ziarnach skrobia jest przetwarzana do postaci, którą będą mogły wykorzystać drożdże. – Dostępny w Polsce sprzęt oraz produkty pozwalają na uwarzenie niemal każdego światowego "stylu" piwa.

We własnej kuchni możemy warzyć piwa pszeniczne, stouty (ciemne piwo tzw. górnej fermentacji, także porter – red.), żytnie, klasztorne i 100 innych – mówi Ziemowit Fałat. Jego sklep zaopatruje w browarnicze sprzęty... polskich polarników warzących piwo na Arktyce i Antarktydzie. – Robiąc piwo samodzielnie mamy pewność, z czego i w jaki sposób zostało wykonane: tradycyjnie, bez pośpiechu, bez dodawania substancji przyspieszających jego produkcję – mówi Fałat. Warto jednak wiedzieć, że warzenie piwa to hobby dla dokładnych i dość cierpliwych. Trzeba czekać od trzech miesięcy nawet do roku (w przypadku mocnych, ciemnych piw), by cieszyć się smakiem własnego.

[srodtytul]Czego pragną kobiety[/srodtytul]

To czekanie nie zraża jednak nowych chętnych. Niektórzy decydują się nawet na następny krok i zakładają mikrobrowary – jak Rafał Kowalczyk z Warszawy, którego Browarzyciel ruszy niedługo. – Postanowiłem skrzyżować pasję z zawodem i robić to, co mi nieźle wychodzi – mówi Kowalczyk, który w tym roku zwyciężył w Kazimierzu Dolnym w konkursie na najlepszego piwowara.

Swoim piwom nadaje ciekawe nazwy. – Podchodzę do półki z filmami na DVD i szukam, aż znajdę wdzięczny tytuł, który będzie zawierał wszystko, co potrzeba do opisania charakteru czy koloru piwa – opowiada.

Wśród piw uwarzonych przez warszawskiego browarnika można więc znaleźć: "Czego pragną kobiety" – bardziej słodkie i słabsze niż zwykle; "Spokojnie, to tylko awaria" – było smaczne, ale nieco odbiegało od stylu; "Ciemna strona mocy" – ciemna wersja pszenicznego koźlaka. Był też "Terminator". – Tradycja nakazuje, aby nazwy mocnych piw z rodzaju doppelbock kończyły się na "tor", tak jak np. znany "Salvator" – wyjaśnia Kowalczyk. – Mój podwójny koźlak otrzymał nazwę "Terminator" – czytaj: you will be terminated (będziesz wyeliminowany), jak to wypijesz.

– Jeszcze kilka lat temu w Polsce było zaledwie kilku domowych browarników – mówi "Rz" Ziemowit Fałat z internetowego sklepu i serwisu poradniczego Browamator.pl. – Dzisiaj, według naszych szacunków, ich liczba może wynosić nawet 10 tysięcy.

[srodtytul]Dla siebie i przyjaciół [/srodtytul]

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem