Lukrowany czeski swing

Cykl Era Jazzu prezentował już muzykę z pogranicza stylów, ale nigdy tak kontrowersyjnego wykonawcy jak The Melody Makers z Czech.

Aktualizacja: 17.03.2010 18:19 Publikacja: 16.03.2010 00:36

The Melody Makers rozczarowali miłośników jazzu

The Melody Makers rozczarowali miłośników jazzu

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Reklamowany jako najlepsza europejska orkiestra swingowa nie spełnił oczekiwań miłośników jazzu.

Mimo że w Teatrze Roma lider Ondrej Havelka sięgnął po aranżacje z lat 20. i 30. takich legend, jak Duke Ellington czy Jimmie Lunceford, ze sceny wiało nudą. Muzycy nadrabiali minami niczym klowni, a skecze zamieniły koncert w kabaret.

Oryginalne były tylko kompozycje. Usłyszeliśmy przeboje, których wykonanie trudno zepsuć, bo bronią się chwytliwą melodią. A jednak „My Blue Heaven” tętniące w historycznych nagraniach pulsującym rytmem i porywające do tańca, w wykonaniu czeskich muzyków było blade i usypiające. Pomysł zestawienia tercetów i kwartetów grających unisona nie zrekompensował braku zaangażowania solistów.

Lider przypomniał, że pierwszy czeski big band jazzowy powstał w 1935 r. W repertuarze mieli temat „Midnight Blues”, który w wykonaniu The Melody Makers w niczym bluesa nie przypominał. Chórek trzech dam w wodewilowych sukienkach byłby do przyjęcia w rewii, ale nie pasował do swingowego zespołu.

Gdyby muzycy porwali się na improwizowane solówki, które były kiedyś solą każdej orkiestry, uratowaliby honor. Niestety, poza rzemieślniczą sprawnością nie usłyszałem niczego, co by mnie zaciekawiło choć na chwilę.

Swingowe brzmienie czeska orkiestra grubo polała lukrem. Było słodko, zabawnie, wręcz infantylnie, na granicy dobrego smaku. Muzycy razili brakiem umiejętności.

Przypomnijmy sobie o The Melody Makers, planując sylwestrową zabawę. Żeby posłuchać dobrej muzyki improwizowanej, musimy poczekać na następny koncert Ery Jazzu. 12 kwietnia w Filharmonii zagra gitarzysta Jim Hall.

Reklamowany jako najlepsza europejska orkiestra swingowa nie spełnił oczekiwań miłośników jazzu.

Mimo że w Teatrze Roma lider Ondrej Havelka sięgnął po aranżacje z lat 20. i 30. takich legend, jak Duke Ellington czy Jimmie Lunceford, ze sceny wiało nudą. Muzycy nadrabiali minami niczym klowni, a skecze zamieniły koncert w kabaret.

Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji