Bo była promocja, bo były takie dorodne, bo na pewno się przyda – wymówek i powodów, dla których w chłodziarce ląduje więcej jedzenia, niż potrzeba, nie brakuje.
I tak, choć jedzenie lubię i szanuję i raczej nie wrzucam do koszyka wszystkiego, co popadnie, zdarzało mi się to i owo wyrzucać.
Gdy byłam mała, mieszkałam w domu z ogrodem. W ciemnym zakątku tego ogrodu znajdował się kompostownik, a w nim skorupki jajek i obierki od ziemniaków, napoczęte i zapomniane dżemy, zwiędła sałata. Kompost szedł na grządki z pietruszką, jarmużem i pomidorami, więc wielkiej marnacji nie było, odpadki się przydawały.
No dobrze, opcja z kompostownikiem jest raczej niszowa (choć wcale nie trzeba mieć ogródka, w USA można kupić minikompostowniki balkonowe!). Ale weźmy takie resztki z obiadu. Zamiast wyrzucać, można je poddać kuchennemu recyklingowi. Kawałeczki z pieczeni – do kanapek, chlebków pita czy tortilli; niedojedzone gotowane ziemniaki – na kluski, kopytka, do zapiekanki. Zeschniętą babkę drożdżową można pokroić w plastry i przerobić na francuskie tosty lub bread and butter pudding.
Więcej pomysłów na powtórne wykorzystanie resztek można znaleźć choćby na stronie Federacji Polskich Banków Żywności [link=http://www.niemarnuje.pl]www.niemarnuje.pl[/link]. Prócz przepisów i porad dotyczących przechowywania poszczególnych produktów jest tam naprawdę ładnie zrobiona aplikacja do pobrania na komputer, która pomaga wyszukiwać przepisy kulinarne według tego, co zalega nam w lodówce i szafkach.