Reklama

Poeta jazzowej gitary

Jeden z najważniejszych gitarzystów w historii jazzu Jim Hall wystąpi w Filharmonii Narodowej ze swoim triem. To jego jedyny koncert w Polsce.

Publikacja: 08.04.2010 10:49

Mimo osiemdziesięciu lat Jim Hall gra |z tą samą maestrią co kiedyś

Mimo osiemdziesięciu lat Jim Hall gra |z tą samą maestrią co kiedyś

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

O niewielu artystach można powiedzieć już za ich życia, że są legendarni. Jim Hall niewątpliwie należy do tego grona. Razem z Wesem Montgomerym zmienili wizerunek gitary elektrycznej w jazzie. Wcześniej tylko Django Reinhardt i Charlie Christian potrafili uczynić z niej równoprawnego partnera saksofonu, fortepianu i trąbki. Hall i Montgomery wprowadzili gitarę do jazzu nowoczesnego.

Jim Hall ceniony jest też za genialne kompozycje i nowatorskie aranżacje. Gra wyjątkowo oszczędnie, po mistrzowsku operuje ciepłą barwą instrumentu, a cechą, która od lat zjednuje mu fanów, jest wyjątkowa melodyjność fraz. Zapewne dlatego nazywany jest poetą jazzowej gitary. Jego ulubiona formacja to trio, ale wiele płyt nagrał w duetach m.in. z Patem Methenym, a ostatnio z Billem Frisellem.

Jim Hall przybył do Los Angeles w połowie lat 50. XX wieku i tu studiował grę na gitarze klasycznej. Występował jednak chętnie z jazzmanami i szybko zyskał ich uznanie. Grał z perkusistą Chico Hamiltonem i saksofonistą Jimmym Giuffre, który z nim stworzył oryginalne trio: saksofon – gitara – puzon (grał na nim Bob Brookmeyer).

W latach 1960 – 1961 Hall akompaniował Elli Fitzgerald, dzięki niej poznał wybitnych muzyków, m.in. Bena Webstera, Paula Desmonda, Zoota Simsa i Billa Evansa. Wiele ich występów zostało wydanych na płytach, zdobywając światowy rozgłos. Do najważniejszych należą te zrealizowane z Sonnym Rollinsem: „The Bridge” i „What’s New”.

Za wzór improwizacji w duecie podaje się do dziś jego album „Alone Together” nagrany z kontrabasistą Ronem Carterem w 1972 roku. Trzy lata później wytwórnia CTI Creeda Taylora wydała słynną płytę „Concierto”, na której występują saksofonista Paul Desmond i trębacz Chet Baker. Muzycy nagrali m.in. ujmującą nastrojowymi improwizacjami jazzową wersję „Concierto de Aranjuez” Joaquina Rodrigo. Cały album stał się natchnieniem dla aranżerów i jest uznawany za arcydzieło.

Reklama
Reklama

Jim Hall gra z tą samą maestrią do dziś, mimo osiemdziesięciu lat. W Warszawie wystąpi w cyklu Era Jazzu, a towarzyszyć mu będą: kontrabasista Scott Colley i perkusista Joey Baron.

[i] Jim Hall, Filharmonia Narodowa, ul. Jasna 5, bilety: 100 – 200 zł, rezerwacje: tel. 22 551 71 30, poniedziałek (12.04), godz. 20[/i]

O niewielu artystach można powiedzieć już za ich życia, że są legendarni. Jim Hall niewątpliwie należy do tego grona. Razem z Wesem Montgomerym zmienili wizerunek gitary elektrycznej w jazzie. Wcześniej tylko Django Reinhardt i Charlie Christian potrafili uczynić z niej równoprawnego partnera saksofonu, fortepianu i trąbki. Hall i Montgomery wprowadzili gitarę do jazzu nowoczesnego.

Jim Hall ceniony jest też za genialne kompozycje i nowatorskie aranżacje. Gra wyjątkowo oszczędnie, po mistrzowsku operuje ciepłą barwą instrumentu, a cechą, która od lat zjednuje mu fanów, jest wyjątkowa melodyjność fraz. Zapewne dlatego nazywany jest poetą jazzowej gitary. Jego ulubiona formacja to trio, ale wiele płyt nagrał w duetach m.in. z Patem Methenym, a ostatnio z Billem Frisellem.

Reklama
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Reklama
Reklama