Pierwszy na świecie rezerwat dzikich zwierząt powstał w Pongoli w 1895 roku – niedaleko granicy Swazilandu i Republiki Południowej Afryki. Decyzję o jego utworzeniu podjął Paul Kruger, prezydent Transwalu (nieistniejąca od 1994 roku prowincja w RPA), uzasadniając ją gwałtownym wzrostem polowań na lwy, słonie i nosorożce. Wkrótce w ślad za Krugerem poszli Anglicy, wytyczając w południowoafrykańskiej prowincji KwaZulu-Natal obszar pod park narodowy.
Kolonizatorzy chronili faunę i florę, ale nie liczyli się z potrzebami ludzi. Tworząc rezerwaty, przesiedlali zamieszkujące je plemiona lub zakazywali zabijania zwierząt pod groźbą kary więzienia. Tym samym uderzali w podstawy egzystencji tubylców, dla których polowania stanowiły ważną część życia, a także najlepszą metodę ochrony bydła przed drapieżnikami.
Obecnie rządy afrykańskie próbują przekonać lokalne społeczności do tworzenia prywatnych rezerwatów, którymi mogą kierować pod okiem organizacji pozarządowych. W ten sposób powstały parki ochrony zwierząt w Kenii i Namibii, prowadzone przez najstarsze ludy pasterskie na świecie – Masajów i plemię Himba.
Turyści z Europy i Ameryki chętnie je odwiedzają. Poznają kulturę plemion z bliska. Mogą stanąć oko w oko z lwem lub nosorożcem. A później odpocząć w bungalowie zbudowanym w sercu dżungli. Tego typu rezerwaty stymulują rozwój gospodarczy afrykańskich państw. Film „Jak wydoić nosorożca” pokazuje, że rezerwaty zmieniają też mentalność lokalnych społeczności. Uczą je przedsiębiorczości, zbliżają do zachodniej cywilizacji, ale wywołują także rozmaite problemy.
Zmieniają styl życia pasterskich ludów z koczowniczego na osiadły, co nie tylko narusza ich wielowiekową kulturę, ale przy okazji prowadzi do dewastacji środowiska. Bydło wypasane przez namibijski lud Himba – wciąż na tym samym obszarze – zamienia soczystą sawannę w pustynię. Tymczasem rosnąca liczba chronionych drapieżników zagraża wypasowi kóz i krów. Tylko czy warto zabijać lwy lub krokodyle, skoro przyciągają turystów, gwarantując regularny wpływ gotówki do plemiennej kasy? Mimo tych dylematów dokument pokazuje optymistyczny obraz Afryki, która własnymi siłami stopniowo dochodzi do siebie po latach rządów kolonizatorów i krwawych konfliktach.