Reklama
Rozwiń
Reklama

Konfitury wiedźmy z gór

Jest wiejskim samoukiem‚ doradcą profesorów w Montpellier i specjalistką od opuncji

Aktualizacja: 15.05.2010 03:56 Publikacja: 14.05.2010 19:15

Owoce opuncji są pokryte niewidocznym dla oka, kłującym meszkiem. Zbiera się je szczypcami, np. taki

Owoce opuncji są pokryte niewidocznym dla oka, kłującym meszkiem. Zbiera się je szczypcami, np. takimi do makaronu

Foto: Rzeczpospolita, Wojciech Gogoliński WG Wojciech Gogoliński

W słynnym katalońsko-francuskim kurorcie winiarskim Banyuls-sur-Mer w regionie Roussillon‚ leżącym nad morzem i tuż pod Pirenejami, należy koniecznie odwiedzić sklepik Barbarine. Są w nim przetwory z... owoców opuncji‚ czyli figi indyjskiej. To ewenement na skalę światową. Opuncje rosną dziko w Europie tylko w Pirenejach. Sklep znajduje się przy głównym deptaku‚ niemal na plaży. Trzeba się jednak bacznie rozglądać‚ bo stoi tyłem do głównej ulicy‚ przy małym parkingu.

[srodtytul]Dziurawa furgonetka [/srodtytul]

Wydawało mi się‚ a właściwie byłem pewien‚ że moje życie dobiega kresu. Z zawrotną prędkością pędziłem z Patricią Barthas wąską, spadzistą i do bólu nierówną drogą po pirenejskich bezdrożach. Moja towarzyszka odpalała papierosa od papierosa i nie przestawała mówić‚ a ja, widząc przez dziury w podłodze kamienie, trzymałem się framugi zapadniętego okna furgonetki, modląc się o postój. Przerażony‚ że sam sobie zafundowałem taką śmierć.

Przez dwa lata starałem się dotrzeć do właścicielki Barbarine‚ bo wśród znawców to postać niemal kultowa. I nieprzewidywalna‚ czego sam doświadczyłem. W dodatku mówi zupełnie niezrozumiałą mieszanką katalo-franko-hiszpańską.

Opuncje rosną dziko wysoko w górach i są częściowo chronione. Jedyny dostęp do nich po stronie francuskiej ma około 60-letnia, samotna‚ nieco zdziwaczała kobieta, Patricia Barthas – największa specjalistka w Europie od tego gatunku kaktusów. Tylko ona wie‚ jak się z nimi obchodzić‚ jak je chronić i rozsadzać. Potrafi rozpoznawać ich choroby‚ usuwać bezużyteczne rośliny‚ propagować te najlepsze w danym miejscu.

Reklama
Reklama

Jej kilkudziesięcioletnie "badania" są dziewicze – nikt chyba wcześniej w Europie nie zajmował się na poważnie opuncjami i ich gospodarczym wykorzystaniem. Jej metodologia jest prosta – albo się uda‚ albo nie.

Kiedyś ta kobieta porzuciła dom (i podobno mężczyznę lub męża – po miasteczku krążą różne wersje) i pojechała na pół roku do Meksyku, by poznać tajemnice tego kaktusa. Patricia robi z nich dżemy‚ miody‚ destylaty, a nawet octy. W sklepiku Barbarine można ją czasami spotkać. Czasami‚ bo nikogo nie zatrudnia, wszystkie receptury to jej tajemnica‚ nikt nie ma prawa wejść do niewielkiej kuchni na zapleczu sklepiku. Czasami‚ bo Patricia nie liczy się specjalnie z godzinami handlowymi i jak tylko może, pędzi w góry rozklekotaną furgonetką‚ by doglądać "swoje" kaktusy.

Kiedy – nie wyjmując pecika z ust – zabrała mnie swoim podziurawionym samochodem wysoko w góry‚ pozwoliła‚ bym razem z nią zbierał te dziwne‚ nieprzyjemnie kolczaste‚ acz przesmaczne owoce. W pracy kieruje się praktyką i własnymi doświadczeniami. Przykład? Świeże opuncje pokryte są bardzo podstępnym i niewidocznym niemal dla oka kłującym meszkiem. Jeśli złapie się owoc gołą ręką‚ przez dzień lub dwa można oszaleć od wrażenia kłucia przy każdym poruszeniu dłonią.

Do zbiorów Patricia stosuje więc szczypce do nabierania makaronu. Nie może pracować w rękawiczkach‚ bo nie mogłaby palić‚ a robi to na okrągło. Po fajki jeździ na hiszpańską stronę. – Są dużo tańsze i znacznie mocniejsze – mówi z przekonaniem. – Gitany to przy nich creme brulée.

[srodtytul]Dziwne wydawnictwo [/srodtytul]

Choć nie przepada za mężczyznami, a dziennikarzy ma za nic‚ uwielbia dzieci. Często pędzi w góry‚ by spotkać się właśnie z nimi. Nauczyciele biologii z okolicznych szkół zawożą malców busami w góry na lekcje przyrody w naturze. Patricia otoczona wtedy wianuszkiem zasłuchanych dzieciaków opowiada im o opuncjach i daje do spróbowania własne przetwory. Uczy‚ jak z nimi postępować‚ obierać ze skórki‚ wybierać te najlepsze i zajadać. Pokazuje też inne rośliny‚ jak choćby agawy‚ które też tu rosną i na których również się zna. Robi z nich m.in. maści na otarcia i oparzenia‚ które sprzedaje w Barbarine. Twierdzi‚ że na takie schorzenie zdecydowanie najlepszy jest sok i miąższ ze świeżej łodygi tej rośliny.

Reklama
Reklama

Dla dzieci napisała też książeczkę‚ wydaną w 400 egzemplarzach‚ choć ma być ponoć wznowiona. Jest zaskoczona‚ że w miasteczku o tym wydawnictwie mówią: "dziwne". – To zwykła książeczka dla dzieci‚ może trochę filozofująca – mówi. O czym? Ano o opuncjach pielgrzymujących do Santiago de Compostela.

[i] Wojciech Gogoliński z Banyuls-sur-Mer[/i]

Kultura
Nagroda Turnera dla artystki w spektrum autyzmu. Dzięki Nnenie pęknie szklany sufit?
Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama