Nie ma co się sugerować nazwą, bo o furii trudno mówić. Andrzej Pieszak jest buddystą, a Kindze Miśkiewicz dziewczęcy uśmiech nie schodzi z twarzy i – zapewniam – oboje muchy by nie skrzywdzili. Do naszych uszu również odnoszą się z szacunkiem. Należy się nastawić na ekstrawaganckie wokale opakowane w zmyślne, finezyjne, elektroniczne podkłady. Melodii i stylu nie zabraknie.