Z dwóch mało jeszcze znanych na świecie Amerykanek – Grace Kelly i Robin McKelle – koncertujących tydzień po tygodniu na Starym Mieście zdecydowanie lepsze wrażenie pozostawiła ta druga.

Występująca tej soboty Robin McKelle nie jest mistrzynią miary Dinah Washington czy Billie Holiday, ale ma niezły, wyszkolony głos. Zaczynała od śpiewania jazzu epoki swingu, ostatnio odnalazła się w repertuarze rhythm’n’bluesowym i jazzującym popie. Ma wyczucie stylu, co było widoczne także we fryzurze i stroju nawiązujących do lat 50. i 60.

Z towarzyszeniem sprawnego i dobrze bawiącego się zespołu (keyboardzista Sam Barsh – żywiołowy showman, perkusista Nate Morton, kontrabasista Reggie Washington) Robin przedstawiła kilkanaście klimatycznych, rytmicznych i melodyjnych piosenek. Poza dwiema wszystko to covery słynnych przebojów. Były więc bluesowy klasyk „I Just Want to Make Love To You” Williego Dixona i „Cry Me a River” napisany przez Arthura Hamiltona dla Elli Fitzgerald.

Usłyszeliśmy „I Can’t See Nobody” braci Barry’ego i Robina Gibbów, przez moment pojawił się motyw „Eleanor Rigby” Lennona i McCartneya oraz „A Change is Gonna Come” Sama Cooke’a. Największy aplauz miały „Lonely Avenue” i „Mess Around” – hity wylansowane w latach 50. przez Raya Charlesa. Publiczność nie chciała puścić artystów ze sceny, na bis była więc wzmocniona wersja „Everybody Knows” Leonarda Cohena.