Z kolei Allan i Barbara Pease, autorzy poradników o związkach (w Polsce, Hiszpanii i we Francji bestsellerem stała się ich ostatnia książka „Dlaczego mężczyźni pragną seksu, a kobiety potrzebują miłości?”), dowodzą, że dla każdego z nas, na całym świecie, jest ponad 1,52 miliona idealnych partnerów. Idealnych, czyli najbardziej do nas pasujących.
Z taką wiedzą, kto by się ograniczał do jednej tzw. drugiej połówki? Można tak szukać w nieskończoność. Pomimo zatrważających statystyk rozwodowych wzorem wciąż jest, zwłaszcza dla kobiet, relacja idealna (niczym z romantycznych komedii).
– W bajkach z cyklu „żyli długo i szczęśliwie” nie ma nic złego – mówi „Rz” socjolog dr Tomasz Sobierajski. – Najważniejsze, żeby dopowiedzieć, że żyli też mądrze i z akceptacją dla siebie jako ludzie, którzy zostali wychowani w innych kulturach, jeśli nie subkulturach – męskiej i kobiecej.
Mężczyzna i kobieta od tysiącleci mają inne oczekiwania co do podstaw związku, czyli do miłości i seksu. To się nie zmienia: mężczyzn wciąż pociągają zdrowe i płodne kobiety, a dla pań atrakcyjni są mężczyźni mogący się pochwalić władzą, statusem, zasobami materialnymi i zaangażowaniem. To gwarantuje gatunkowi przetrwanie. Ale systemy i organizacje społeczne próbują przekonywać, że kobiety i mężczyźni pragną tego samego.
– Był moment, na szczęście dla dziejów ludzkości był to tylko moment, gdy pseudofeminizm lansował tezę, że kobiety i mężczyźni są tacy sami: nie ma między nimi różnic, ich mózgi niczym się nie różnią, odczuwają tak samo, a winne wszystkiemu są tylko kultura i wychowanie – mówi Sobierajski. – Dlaczego zatem nie dać chłopcom do zabawy lalek, a dziewczynkom samochodów? Nic z tego!