Zbawienne receptury i mordercze terapie

Sądzimy zwykle, że medycyna naukowa i medycyna tradycyjna to konkurujące ze sobą sposoby leczenia. Jedną reprezentują dyplomowani lekarze, drugą – zwolennicy rodzinnych przepisów na krzepiące organizm nalewki. W rzeczywistości obraz ten nie jest tak jednoznaczny.

Publikacja: 28.10.2010 13:29

Zwykłe przeziębienie najlepiej leczyć tradycyjnymi metodami: bańkami i herbatą z sokiem malinowym

Zwykłe przeziębienie najlepiej leczyć tradycyjnymi metodami: bańkami i herbatą z sokiem malinowym

Foto: Fotorzepa

Red

Medycyna jest w dużej mierze sztuką, a nie wyłącznie rzemiosłem. Wiedza i doświadczenie nie wystarczą, by dobrze leczyć; potrzebne jest również odpowiednie podejście do pacjenta, umiejętność wsłuchania się w jego organizm i psychikę. Poza tym lekarze są przecież jak wszyscy inni zakorzenieni w rodzimej tradycji. Czasem stosują więc sprawdzone metody medycyny naturalnej, przekonani, że taka terapia pomoże pacjentom, a w ostateczności wystąpi u nich efekt placebo.

Światowa Organizacja Zdrowia określa medycynę tradycyjną jako „sumę wiedzy, umiejętności i praktyk opartych na teorii, przekonaniach i doświadczeniu właściwych różnym kulturom, zrozumiałych lub nie, stosowanych dla podtrzymania zdrowia, zapobiegania, diagnozowania bądź leczenia chorób fizycznych i psychicznych”. W takim ujęciu medycyna tradycyjna nie jest wyłącznie skansenem dawnych znachorskich metod, stosujemy ją również codziennie do radzenia sobie z rozmaitymi dolegliwościami.

Zlecanie pacjentom naturalnych metod leczenia niektórych chorób ma głębsze uzasadnienie. – Kuracja nigdy nie może być bardziej szkodliwa niż choroba – mówi Anna Mateuszczyk, lekarz pediatra z Legionowa. – A przecież każde lekarstwo to substancja chemiczna, która nie pozostaje bez wpływu na nasz organizm. Dobrze, jeżeli pomaga zwalczyć chorobę, gorzej, gdy obciąża jedynie wątrobę i nerki, a nie przynosi jakiegokolwiek efektu terapeutycznego. A Polacy uwielbiają przyjmować leki.

Infekcje wywołują bakterie i wirusy. Sprzymierzeńcami w walce z bakteriami są antybiotyki, które blokują metabolizm mikroorganizmów, zapobiegają ich dalszemu wzrostowi i kolejnym podziałom, a jednocześnie nie wpływają zbytnio na komórki ludzkiego organizmu. Są więc niezastąpione w zwalczaniu wszelkich infekcji bakteryjnych (np. anginy).

Ale bardzo dużo infekcji wywołują wirusy, w walce z którymi antybiotyki są bezużyteczne. W zasadzie nie ma przeciw nim lekarstw, najskuteczniejsze są szczepienia. – Około 90 procent wszystkich dziecięcych infekcji to infekcje wirusowe, a nie bakteryjne – mówi pediatra. – Tutaj właśnie pojawia się miejsce dla tradycyjnej medycyny. W przypadku takich infekcji najważniejsze jest wzmocnienie układu odpornościowego, by podjął skuteczną walkę z wirusem. Lepiej zastosować domowy syrop cebulowy, niż obciążać organizm niepotrzebnymi lekarstwami, które i tak nie pomogą walce z wirusem.

Specjalistka opowiada, że często przychodzą do niej chorzy, którzy na wstępie chwalą się, że właśnie łyknęli w domu cały listek witaminy C. Nie wiedzą, że taka dawka kwasu askorbinowego jest niebezpieczna dla nerek. – Lepiej by zrobili, gdyby zastosowali naturalną inhalację, odpowiednio nawodnili organizm i skorzystali z metody znanej od wieków: porządnie wygrzali się w łóżku pod kołdrą – mówi dr Mateuszczyk. – Wówczas organizm nie wytraca niepotrzebnie energii i skupia się na walce z infekcją. Układ odpornościowy można też wzmacniać odpowiednią dietą: w czasie choroby nie jedzmy rzeczy ciężkostrawnych, jak najwięcej energii zaoszczędźmy na walkę z wirusem, zamiast trawić.

W Stanach Zjednoczonych i Europie ośrodki zdrowia prowadzą kampanię edukacyjną, by zniechęcić lekarzy do nieuzasadnionego przepisywania antybiotyków. Z plakatu, który jest częścią tej kampanii, dowiadujemy się między innymi, że antybiotyki nie pomogą nam w wyleczeniu się z przeziębienia ani nie zapobiegną zarażaniu nim innych osób, bowiem przyczyną przeziębienia jest wirus, a nie bakteria. Zatem w przypadku zwykłego przeziębienia albo pospolitej grypy lepiej jest skorzystać z babcinych recept, sięgnąć po herbatę z sokiem malinowym lub poprosić o postawienie baniek, niż obciążać organizm niepotrzebnymi lekarstwami.

[srodtytul]Szkodliwa natura[/srodtytul]

Wraz z rozwojem medycyny niektóre z dawnych metod leczenia zostały całkowicie zdyskredytowane. Jeszcze w XIX wieku wiele dolegliwości leczono za pomocą rtęci. Dziś wiemy, że pierwiastek ten jest całkowicie niepotrzebny ludzkiemu organizmowi, a jego sole i związki organiczne są silnie trujące. Za pomocą rtęci leczono syfilis. Faktycznie – rtęć zabijała krętka bladego (bakterię, która wywołuje kiłę), ale jednocześnie pustoszyła organizm pacjenta. Typowymi objawami ubocznymi leczenia rtęcią były: wypadanie włosów i zębów, problemy z nerkami oraz zaburzenia w funkcjonowaniu układu nerwowego. Na szczęście w 1928 roku Aleksander Fleming odkrył penicylinę, która działała selektywnie: blokowała metabolizm bakterii, ale nie wyniszczała organizmu.

Metody leczenia muszą też zmieniać się tak, jak zmienia się nasze środowisko. Żyjemy w zupełnie innych warunkach niż te, które były codziennością naszych pradziadów. – Receptury na preparaty lecznicze, które sprawdzały się 100 i 200 lat temu, dziś wcale nie muszą być skuteczne – przekonuje dr n. med. Ewa Chlebus, dermatolog z kliniki Novaderm w Warszawie. – Do dziś często na rany i owrzodzenia przykłada się liście babki lancetowatej. Jednak taka terapia może prowadzić do stanów zapalnych, nigdy nie znamy bowiem pełnego składu chemicznego preparatu ziołowego. Zależy on między innymi od miejsca, w którym roślina rosła, preparat może zawierać więc związki szkodliwe dla zdrowia skóry.

Dermatolog szczególnie przestrzega przed okładami z moczu, kiedyś bardzo popularnymi. Taka urynoterapia powoduje same negatywne skutki. Mocz zawiera wiele bakterii i toksycznych związków, które bardzo niekorzystnie wpływają na skórę. Uważać też trzeba na wiele roślin stosowanych niegdyś do leczenia chorób skóry, niektóre z nich – np. pospolity pasternak – mają działanie fotouczulające.

[srodtytul]Powrót pijawek[/srodtytul]

Niektóre tradycyjne metody leczenia dzięki nowym badaniom przeżywają jednak renesans. Przez wieki medycyna stosowała w leczeniu wielu schorzeń upuszczanie krwi, dziś zwane flebotomią. Metodę zarzucono, jednak z jednym wyjątkiem. Jeden ze sposobów na upuszczanie krwi polegał na przystawianiu do ciała chorego pijawek. Teraz pijawki po przeszło stuletniej nieobecności powracają do medycyny. Okazało się bowiem, że terapeutyczny efekt ich stosowania wcale nie polega na tym, że wysysają krew, ale na tym, że gdy przysysają się do ciała pacjenta, wydzielają tak zwane hirudozwiązki, wśród których najbardziej znana jest zapobiegająca krzepnięciu krwi hirudyna. To substancja rozkładająca zakrzepy i zapobiegająca pojawianiu się nowych. Hirudoterapia, czyli przystawianie pijawek, jest dziś stosowana przy leczeniu ran pooperacyjnych i obrzęków pourazowych. Według niektórych badań pijawki mogą okazać się również skuteczne w leczeniu chorób zwyrodnieniowych kolan.

Medycyna jest w dużej mierze sztuką, a nie wyłącznie rzemiosłem. Wiedza i doświadczenie nie wystarczą, by dobrze leczyć; potrzebne jest również odpowiednie podejście do pacjenta, umiejętność wsłuchania się w jego organizm i psychikę. Poza tym lekarze są przecież jak wszyscy inni zakorzenieni w rodzimej tradycji. Czasem stosują więc sprawdzone metody medycyny naturalnej, przekonani, że taka terapia pomoże pacjentom, a w ostateczności wystąpi u nich efekt placebo.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"