„Od wychowawczyni mojego syna dostałam właśnie karteczkę z informacją, by dokładnie kontrolować włosy dziecka, bo w klasie pojawiły się przypadki wszawicy” – napisała do nas pani Grażyna z Pragi-Północ.
Podobne sygnały dostaliśmy też m.in. od rodziców uczniów szkół publicznych i prywatnych oraz przedszkoli z Bielan i Mokotowa. – To nieprzyjemne uczucie oglądać głowę swojego dziecka i widzieć przezroczyste, poruszające się robaki – opowiada mama dziewczynki, która chorobą zaraziła się w przedszkolu.
[srodtytul]Potrzebna zgoda rodzica[/srodtytul]
Lekarze przyznają, że właśnie teraz jest sezon na atak wszawicy. – To jeszcze powakacyjny wysyp – mówi dr Paweł Grzesiowski z Państwowego Instytutu Leków. Przyznaje, że jest to zaniedbanie higieniczne, ale choroba dotyka także dzieci z czystych domów. – W skupisku szkolnym czy przedszkolnym bardzo trudno uniknąć zarażenia. Dzieci dotykają się podczas zabawy, w szatni wkładają cudze czapki, podczas leżakowania odpoczywają np. na dużych wspólnych materacach – tłumaczy lekarz.
[wyimek]25 proc. francuskich uczniów boryka się z wszawicą, to nawet więcej niż w Polsce[/wyimek]