Na pewno zaopatrzyliśmy się już w krem na pękające dłonie, pomadkę ochronną i krem z wysokim filtrem. Ale czy pamiętaliśmy, żeby odpowiednio przygotować też do białego szaleństwa nasze ciała?
Jazda na nartach i snowboardzie to sporty, które zwłaszcza w ostatnich latach zyskały bardzo dużą popularność wśród Polaków, którzy masowo okupują kurorty Włoch, Austrii czy Francji. Z uśmiechami na twarzy suną w dół po słonecznych stokach, jednak dla niektórych jest to jedyny sport, który uprawiają. Chyba dla nikogo nie będzie niespodzianką, że nie da się go uprawiać przez cały rok, a jedynie przez kilka miesięcy. Co za tym idzie?
Osoby, dla których jest to jedyna forma aktywności fizycznej, przez 8-9 miesięcy zapominają o swoich mięśniach i ścięgnach. To jeden z głównych powodów kontuzji. Niewyrobione mięśnie nie wspomagają kości w utrzymywaniu sylwetki i nie chronią ich przed złamaniem.
Nierozciągnięte ścięgna łatwo się nadwyrężają i nadrywają. Dlatego zawczasu warto pomyśleć o kondycji. Dodatkowo będzie nam się jeździło o wiele przyjemniej bez zakwasów i częstego uczucia zmęczenia.
Jeśli wyjazd na narty zaplanowaliśmy na koniec sezonu, czyli przełom marca i kwietnia możemy, jeszcze spokojnie zapisać się na siłownię bądź zajęcia aerobicu. Ten kwartał regularnego ruchu – minimum dwa razy w tygodniu, optymalnie 3-4 - powinien przypomnieć naszemu organizmowi co znaczy wysiłek i odpowiednio pobudzić mięśnie do pracy.