Polak tańczy prywatnie

Większość z nas uważa, że ma towarzyskie usposobienie. Połowa deklaruje, że „swobodnie tańczy wiele tańców”. Ale przekonać się o tym możemy raczej tylko w domu

Publikacja: 18.02.2011 23:50

Polak tańczy prywatnie

Foto: ROL

Choć tegoroczny karnawał jest wyjątkowo długi (od 6 stycznia do 8 marca), to większość Polaków nie znajduje w tym czasie okazji do tańca. A już na pewno nie są to okazje oficjalne. Z badań TNS OBOP „W karnawale” oraz „Czy jesteśmy towarzyscy?” wynika, że najczęściej tańczymy na imprezach w domu. Poza domem tylko na weselach, czasem w klubach lub dyskotekach. Na bale chodzi ledwie 1 procent z nas. Głównie młodzi, z wyższym wykształceniem i z największych miast. Jednak aż 11 procent, niezależnie od pory roku, podczas przyjęcia w domu czy poza nim podpiera ściany. „Jestem towarzyski i mam wielu znajomych oraz przyjaciół” – twierdzi aż 71 procent badanych.

Co piąty postrzega siebie jako bardzo towarzyskiego. Okazuje się, że im lepszym wykształceniem legitymuje się badany, im lepiej postrzega swoją sytuację materialną, tym częściej twierdzi, że ma towarzyskie usposobienie.

Częściej niż pozostali mówią o sobie „towarzyski” również najmłodsi respondenci, od 15 do 30 lat (ok. 90 proc.), oraz mieszkańcy miast powyżej 500 tys. Ciekawe, że za towarzyskich uważają się częściej badani o poglądach prawicowych i centroprawicowych (odpowiednio 76 i 77 proc.) niż lewicowych (59 proc.).

[srodtytul]Popularność domówki[/srodtytul]

„Swobodnie tańczę, i to wiele tańców” – deklaruje niemal co drugi ankietowany. Polacy najczęściej jednak, i karnawał tego nie zmienia, spotykają się z przyjaciółmi w domu. Przyznaje się do tego 75 procent z nas.

Kiedyś mówiło się o takich spotkaniach prywatki, teraz: domówki. W młodzieżowym slangu słowo może być użyte w takim kontekście: „Wczoraj byłem u Kasi na domówce. Klimat był gruby” (internetowy słownik mowy potocznej).

Uczestnictwo w „zakrapianych domówkach” deklaruje 49 procent badanych, z czego połowa imprezuje raz w tygodniu. Socjologowie z wrocławskiej SWPS w przeciwieństwie do TNS OBOP badali tylko młodych (do 30. roku życia, na zlecenie Coca-Coli) i wykazali, że w tej grupie wiekowej równie popularny jest wciąż clubbing. Możliwy w dużych miastach, bo polega na odwiedzaniu kilku klubów w ciągu nocy.

[srodtytul]Klubowicze i trendsetterzy[/srodtytul]

Tej grupie przyjrzała się dokładniej SMG/KRC. W badaniach dla Smirnoff Black wykazała, że dzisiejszy klubowicz-imprezowicz to zwykle „singiel lub singielka, koło 25. roku życia, pracujący lub uczący się, nieprzykładający wagi do stabilizacji, reprezentujący podejście typu »easy come, easy go«”.

Do klubów chodzi przede wszystkim po to, by spotkać się z przyjaciółmi (80 proc. respondentów). Zaledwie 28 proc. przyznało, że zdarzyło im się pójść tam samemu po to, by kogoś poznać.

Wiele klubów rezygnuje dziś z biletów wstępu na rzecz selekcji. Przy czym selekcja odbywa się według nowych kryteriów. Współczesny selekcjoner zwraca uwagę nie na strój wchodzących, lecz ich pozycję w środowisku. Musi zatem znać lokalnych trendsetterów. Aż 65 proc. respondentów przyznaje, że w kwestii ubrania na imprezowy wieczór, nawet w karnawale, panuje pełna dowolność. Chyba że klub inicjuje wieczór w określonym charakterze, np. Moulin Rouge. Wówczas od gości oczekuje się strojów nawiązujących do tematu.

[srodtytul]Biforki i afterki[/srodtytul]

Nawet przez klubowiczów domówka bywa jednak zaliczana. I to tego samego wieczoru. Powody są dwa. Albo, jak podaje słownik mowy potocznej, „w chacie nie ma już warunków, ale w portfelu brak »floty«, więc pozostają jeszcze przyjazne »miejscówki«” (czyli tanie, tzw. offowe kluby). Albo też młodzież wybiera się do drogiego klubu, ale przedtem urządza w domu biforkę (od ang. before – przed) – aż 59 proc. respondentów SMG/KRC lubi zaliczyć biforkę. Służy to temu, by wprawić się w dobry nastrój przed właściwą częścią wieczoru, ale też by wraz z grupą ustalić, dokąd pójść. Dla mniej zamożnych studentów biforka to sposób na zaprawienie się w sposób bardziej ekonomiczny alkoholem w domu.

W Polsce nie ma zwyczaju jadania w klubach, chyba że są to specjalne imprezy, wówczas rezerwujemy tzw. finger foods. Większość jednak, również w karnawale, posila się raczej po wyjściu z klubu, czyli po imprezie podczas tzw. afterka (od ang. after – po). Afterki na ogół zalicza 56 procent bawiących się w karnawale. Są okazją, by coś przekąsić i jeszcze wypić albo na mieście, np. w Before After w Białymstoku, barze Przekąski Zakąski w Warszawie, w fast foodach i kebabach (63 proc.), albo w domu. Wówczas serwują sobie domówkę ze śniadaniem.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"