Angielska wokalistka to jedna z najważniejszych postaci sceny alternatywnej. Od czasu gdy debiutowała albumem „Dry" na początku lat 90., wygląda tak, jakby pielęgnowała brzydotę swej androgenicznej urody.
Pozbawiona makijażu była też jej muzyka, pełna brudnych, gitarowych dźwięków – utrzymana w melancholijnym, bywa że przygnębiającym nastroju. Jednak zawsze poruszająca, wspaniała. Stanowiła natchnienie dla młodych wykonawców, a także tych, którzy kiedyś decydowali o przyszłości rocka, ale się wypalili – choćby Marianne Faithfull.
Od co najmniej kilku lat sama poszukiwała nowej metody twórczej. Porzuciła gitarę i „White Chalk" z 2007 r. napisała, grając na pianinie – jakby chciała wyciszyć siebie i swoją muzykę. Przed nagraniem „Let England Shake" chwyciła za cytrę i czytała wiersze T. S. Eliota. Punktem wyjścia stały się teksty – w nich znalazła melodie.
Piosenki wywołują zaskakujące wrażenie, a tytuł „Let England Shake" świadczy o tym, że wokalistka chce przebudzić pogrążającą się w marazmie Anglię. Tymczasem muzyka w porównaniu z jej pierwszymi płytami jest łagodniejsza. Dziwna, ale fascynująca, bez ciężkich i chropowatych partii sekcji rytmicznych. Chwilami robi wrażenie retro, tak jak w kompozycji tytułowej. Również w „The Last Living Rose" PJ Harvey piętnuje uwikłanie Anglii w sprawy kontynentu. Chciałaby żyć w kraju, który rozsławiali dumni i niezależni kapitanowie.