Warszawsko-trójmiejski projekt zapracowanych artystów związanych z zespołami takimi jak Dick4Dick, Masala Soundsystem czy Afro Kolektyw, nie powstałby, gdyby nie Remek Zawadzki.
– Stworzyłem 10 podkładów, które można kupić i wykorzystać we własnych produkcjach – opowiada. – I pokazałem je znajomym. Goodboy Khris i Marcin „Duże Pe" Matuszewski niezależnie od siebie zaproponowali mi współpracę, a ja pomyślałem, że może być ciekawie zrobić coś we trzech.
Tak właśnie zaczął się romans z Emmą Dax. Nazwę projektu zainspirowała postać jednej z bohaterek „Seksmisji", a całość – jak mówią założyciele – nawiązywać ma do estetyki polskiej fantastyki naukowej lat 80. I nie tylko.
Muzyka, którą Emma Dax gra na debiutanckiej płycie, jest pełnym syntetycznych brzmień odniesieniem do czasów, gdy słuchało się Izabeli Trojanowskiej, Papa Dance byli idolami nastolatek i ich matek, Biliński kreślił elektroniczne wizje dla zaawansowanych, a Jacek Skubikowski przerażał wizjami mięsożernych kwiatów na „Wyspie dzikich". Emma Dax jest z jednej strony obciachowa – jak mówią twórcy – „opolska" (tak jest w singlu „Noce i dni"). Z drugiej trafiają się takie kompozycje jak choćby „Gdzie on jest", w którym z nawału elektronicznych brzmień można wyłowić solówki na saksofonie.