Kiedy niemal 250 lat temu James Cook żeglował po południowym Pacyfiku w poszukiwaniu tajemniczego „kontynentu południowego", na wodach znajdujących się już poza mapami ówczesnego świata, jego ekspedycja trafiła na nieznany archipelag. Odkrywając kolejne wyspy zamieszkane przez ludność odzianą w spódniczki z trawy James Cook przemierzał Vanuatu z północy na południe. Gdy zbadał już większość z nich i właśnie zakończył nanosić na mapy wyspę Erromango, wzrok załogi przykuł wielki pożar, który dostrzeżono daleko na południu. Łuna, która pojawiła się w nocy na horyzoncie, była widoczna z odległości ponad 50 mil morskich, czyli ok. 90 km.
Jak się wkrótce okazało, nie była ona oznaką ani wielkiego pożaru lasu, ani wojny domowej, co początkowo zapisał w dzienniku pokładowym Cook. Uczestnicy ekspedycji byli świadkami jednej z największych w historii erupcji wulkanu Yasur.
Wyprawa do wnętrza Ziemi
Odkąd Cook po raz pierwszy dotarł na Vanuatu, minęło już prawie ćwierć tysiąclecia, a erupcja wulkanu na wyspie Tanna wciąż trwa. Co kilka minut Yasur wyrzuca z siebie pióropusze lawy na wysokość kilkudziesięciu, a czasem i kilkuset metrów. Jednak – z korzyścią dla turystów i portfeli mieszkańców wyspy, którzy na turystyce #zarabiają – już od kilkudziesięciu lat erupcja przebiega w sposób przewidywalny. Co więcej, jest ona na tyle bezpieczna, że niemal co wieczór można wdrapać się na krawędź wulkanu i zajrzeć do krateru, w którym gotują się pokłady magmy.
Erupcje, co kilkanaście minut wstrząsające powietrzem i ziemią, pozwalają odczuć niszczycielską siłę matki Ziemi. Na krawędzi wulkanu grunt drży delikatnie niemal nieprzerwanie. Jednak co jakiś czas bulgotanie wrzącej magmy na chwilę ustaje. I już wiadomo, że za kilka sekund krzepnąca szybko lawa zatka komin wulkaniczny i będziemy świadkami kolejnej spektakularnej erupcji. W tej chwili ciszy magma głęboko na dnie krateru toruje sobie drogę z komina i po chwili wystrzela w górę.
Najpierw pojawia się błysk. Po chwili powietrze rozrywa huk tak przeszywający, że nie sposób nie skurczyć się w sobie i odruchowo nie schylić głowy. Wgląd w kipiące trzewia naszej planety naprawdę pozwala poczuć się jak bohaterowie Juliusza Verne'a wyruszający do wnętrza Ziemi. Największe wrażenie Yasur robi po zmroku. Nawet najbardziej spektakularne sylwestrowe fajerwerki w Nowym Jorku czy Hongkongu nie mogą się równać z wyrzucanymi wysoko w powietrze fontannami wrzącej lawy.