Reklama
Rozwiń

Na latającym fartuchu

Latem w austriackich Alpach można opalić się szybciej i ładniej niż na Karaibach

Publikacja: 23.08.2012 23:25

Wysoko nad miasteczkiem Saalfelden piętrzą się pokryte płatami śniegu szczyty i ostre granie Gór Kamiennych, Leoganger Steibnberge. Niżej na stokach zielenią się bujne łąki i cieniste lasy. Wspaniałą tę górską panoramę najlepiej oglądać z tarasu zabytkowego hotelu Hindenburg w centrum miasta. W 1902 r. w hotelowej restauracji wychylił tu lampkę wina marszałek Paul von Hindenburg.

Region Pinzgauer Saalachtal to kraina dla tych, którzy kochają ruch i przyrodę, wspinaczy  skałkowych, alpinistów, amatorów trekkingu i kolarstwa górskiego. Na wysokości ponad 2500 m n. p. m. na granicy z Bawarią, leży tu płaskowyż Steinernes Meer.

– Kamienne Morze to odrębny górski świat z jeziorami, w których pełno ryb i rozległymi płaskimi przestrzeniami, pełnymi wielkich głazów – opowiada Sabine Capliez, górska przewodniczka rodem z Francji. Sabine mieszka w Saalfelden już prawie 20 lat i wciąż zachwyca się okolicą.

– Nie trzeba wędrować daleko, by znaleźć coś ciekawego – zapewnia. O godzinę drogi od miasteczka wznosi się piętrowy, kryty gontem budynek, którego biała fasada zdaje się wyłaniać z górskiego zbocza. Z obszernej skalnej półki roztacza się zachwycający widok na miasto, dolinę i przeciwległe szczyty. To znana już w XVI w. pustelnia Bachwinki. Dziś jest jednym z ostatnich zamieszkałych eremów w Europie. Od maja do października osiedla się tutaj brat Raimund von der Thannen ze zgromadzenia ojców benedyktynów.

Pustelnik nosi długą brodę, sztruksowe spodnie i koszulę w kratę. Bardziej przypomina drwala, aniżeli mnicha. W pustelni sprzedaje aromatyczną nalewkę na ziołach, które zbierają braciszkowie z klasztoru. Miejsce przyciąga co roku do 15 tysięcy turystów. Ostatnie huraganowe wiatry, które szalały w tej części Alp na początku lata, powaliły na trasy wiele drzew, co sprawia, że wycieczka do Bachwinek jest bardziej niż zwykle emocjonująca.

Rower ze wspomaganiem

Prawdziwych emocji jednak dostarcza w dolinie Saalfelden jazda na rowerze. W regionie jest 720 km wytyczonych tras górskich i 420 km tras w dolinach. Ci, którzy na górskich trasach potrzebują wspomagania, mogą wypożyczyć rowery z napędem elektrycznym (tzw. e-MTB – 35 euro/dzień). Wystarczy przy podjazdach uruchomić system, a pedały same zaczną się szybciej kręcić.

Austriacką stolicą kolarstwa górskiego jest miasteczko Leogang. 11 lat temu grupa zapaleńców zjeżdżania na rowerach z gór na łeb na szyję wymyśliła, by przy stacji kolejki gondolowej Talstation Asitzbahn zbudować park rowerowy.

– Park należy do sieci 11 takich obiektów w Austrii i Czechach. Kto kupi u nas karnet, może jeździć także w innych parkach – podkreśla Kornel Grundner z zarządu Loeganger Bergbahnen.

Najtrudniejsza z tras to 2,3 km Downhill – kombinacja stromych zjazdów z ostrymi, wąskimi zakrętami; skoków na rampach i pochylniach i odcinków z wystającymi korzeniami drzew. Są też szlaki dla początkujących i minipark dla dzieci.

Weissbach Nature Park słynie z fantastycznych formacji skalnych, wyrzeźbionych 14 tys. lat temu przez rzeki i strumienie. W pobliżu siedziby dyrekcji parku, gdzie można kupić pamiątki, dostać mapki i foldery oraz uzyskać wszelkie informacje zaczyna się 600-metrowej długości wąwóz Seisenbberg. W dole huczy rwąca rzeka, która wykorzystywana jest przez amatorów canyoningu. Górą prowadzą drewniane kładki – są miejsca tak wąskie z napierającymi wysokimi ścianami, że trudno się tam minąć.

Równie niezwykły jest drugi wąwóz w parku – Vorderkaser, głęboki na 80 m. Przy wejściu ma 6 m szerokości, ale potem zwęża do 80 cm. Drewniane kładki prowadzą przez 51 mostków i 35 schodów z 373 stopniami, aż na dno.

Wielką atrakcją parku jest jeden z największych w Europie systemów podziemnych jaskiń – Lamprecht, o łącznej długości 51 km. Polscy grotołazi, którzy penetrowali jaskinie w 1993 r., odkryli drugie wejście do niego na wysokości aż 2178 m n.p.m. Odkrycie rozsławiło Lamprecht jako największy wielowejściowy system jaskiń na świecie.

Wanna na hali

Komu mało podziemi i wąwozów może polecieć nad alpejskimi halami i lasami niczym ptak lub Supermen. Uruchomione w czerwcu w Leogang urządzenie do latania nazywa się Flying Fox, latający lis – od nazwy wielkich nietoperzy australijskich. Po wjechaniu kolejką gondolową na górę o wysokości 1400 m n.p.m. najpierw trzeba się zważyć i podpisać deklarację przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Każdy chętny dostaje kask, gogle i specjalny strój z rodzajem mocnego fartucha z przodu. Na platformie startowej jesteśmy podczepiani do liny nośnej i kładziemy się poziomo na fartuchu. Jeszcze tylko kilka instrukcji, jak się zachować w czasie lotu i ruszamy.

Lina ma 1,6 km długości, prędkość lotu – 130 km/h. Dzięki poziomemu położeniu w chwilę od startu, gdy już przyzwyczaimy się do pędu, można rozłożyć ręce i niczym ptak podziwiać uciekające w dole lasy, hale, schroniska, machających wędrowców.

Pomarańczowa kula w dole znaczy miejsce, gdzie trzeba przybrać pozycję do lądowania: głowa przyciśnięta do brody, ręce wzdłuż ciała. To pomaga zamortyzować wyhamowujące szarpnięcie – jedyny nieprzyjemny moment tego lotu. Bycie ptakiem nie jest tanie, kosztuje od 59–79 euro (dzieci 20 euro). Jedynym limitem jest waga. Grubasy powyżej 120 kg – nie polatają.

Waga nie stanowi natomiast przeszkody w spływaniu pontonem górską rzeką Saalach. Woda w niej jest nawet podczas upalnego austriackiego lata przyjemnie chłodna.

W Pinzgauer Saalachtal każdy znajdzie dach nad głową i kuchnię odpowiadającą swym gustom i kieszeni. Kompleks Priesteregg składa się z 16 chat zbudowanych ze starego drewna na wzór dawnych domostw z tego regionu. Uzupełnieniem jest gospoda Huwi's Alm, słynąca z wysokiej jakości dań i win. Warto tutaj zaglądnąć choćby dla skorzystania z toalety. Nie ma w niej tradycyjnych umywalek. Woda ścieka na wielki przepołowiony granitowy głaz niczym przy górskim źródle. Właścicielka Renate Oberlader, profesjonalna trenerka fitness, sama przygotowała program aktywnego wypoczynku i zabiegów w obiekcie. W chatach nie ma prądu, ich stylowe wyposażenie dopracowano w najmniejszych detalach. Można też zażywać kąpieli w wannach ustawionych na podeście na wysokogórskiej hali z widokiem na Kamienne Morze i szczyt Hochkoenig.

Ale nie trzeba wydawać prawie 200 euro, jak w Priesteregg, by zanocować w okolicy z pięknym widokiem np. w przytulonej do zbocza góry farmie Barbary i Hansa Haiderów. Gospodarze szczycą się herbarium i domowymi potrawami z ziołami, w tym świetną zupą z ziołowymi kluskami i nalewkami. W ich obejściu Polak znajdzie też swojskie składy rupieci, wielką pryzmę obornika i dużo domowych zwierząt hodowanych na swobodzie.

Wysoko nad miasteczkiem Saalfelden piętrzą się pokryte płatami śniegu szczyty i ostre granie Gór Kamiennych, Leoganger Steibnberge. Niżej na stokach zielenią się bujne łąki i cieniste lasy. Wspaniałą tę górską panoramę najlepiej oglądać z tarasu zabytkowego hotelu Hindenburg w centrum miasta. W 1902 r. w hotelowej restauracji wychylił tu lampkę wina marszałek Paul von Hindenburg.

Region Pinzgauer Saalachtal to kraina dla tych, którzy kochają ruch i przyrodę, wspinaczy  skałkowych, alpinistów, amatorów trekkingu i kolarstwa górskiego. Na wysokości ponad 2500 m n. p. m. na granicy z Bawarią, leży tu płaskowyż Steinernes Meer.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem