Istnieją rasy psów, które natura i późniejsza hodowla pod okiem człowieka, wyposażyła w sierść do złudzenia przypominającą wzmiankowane na początku mopy. Ośmielam się nawet twierdzić, że są to mopy nie pierwszej świeżości, żeby nie powiedzieć używane.
Mowa o komondorach i puli, dwóch węgierskich rasach psów pasterskich i zaganiających. Podobną sierść mają też np. pochodzące z Włoch owczarki z Bergamo, ale ich sierść w odróżnieniu od sierści puli i komondorów tworzy płaskie i szerokie sznury i nie powinna się filcować.
Kto nie widział nigdy w życiu puli lub komondora wiele traci. Wystarczy sobie wyobrazić słusznej postury kupę sznurków (dredów) w kolorze niegdyś białym (komondor) lub czarnym, popielatym, płowym, brązowym i znowu białym (puli). Owe przecudnej urody samobieżne mopy przypominają frędzlowatą kapę na łóżko, spod której nie widać łap, nosa, ani ogona. Człowiek nieprzyzwyczajony, czuje się w towarzystwie tych psów nieco zagubiony, bo nie umie przewidzieć, w którą stronę oddali się jego sznurkowy przyjaciel.
Młode komondory i puli nie mają charakterystycznej dla rasy sznurowatej sierści. Są miękkie i puchate, ale z tendencją do pilśnienia i to od człowieka zależy, czy tworzące się sznury będą równomierne, czy powstaną większe, grubsze kołtuny.
Hodowca, który ma 8-9-miesięczne szczenię musi naturalnie filcującą się sierść starannie rozdzielać na poszczególne sznury. Jeśli zabieg zostanie przeprowadzony dokładnie, to pozostaje nam już tylko rozdzielanie odrostów, bo sierść komondora rośnie przez całe życie psa.