Aksamitny, słodki szczeniaczek ze zwisającymi uszkami; puszysta kulka kociego maleństwa, której nie sposób nie przytulić, świnka morska tak zabawnie ruszająca wąsikami, królik gładszy od atłasu, chomik, myszka...
Takie prezenty też znajdą się pod choinką. W sklepach zoologicznych sprzedaż żywych stworzeń wzrasta przed Bożym Narodzeniem o 15 proc. (a akcesoriów o 35 proc.). Dzieci piszą przecież listy do Świętego Mikołaja z prośbą o żywe przytulanki.
A potem z uroczego maleństwa wyrasta rottweiler albo nie do końca oswojony kocur bengalski czy „świńska morska kanalia" przegryzająca w domu wszystkie przewody.
Dlatego Święty powinien mocno się zastanowić, zanim spełni takie życzenie. Po pierwsze, powinien wiedzieć, że podarunek w postaci zwierzęcia świadczy o tym, że ofiarodawca traktuje zwierzę jak przedmiot, mebel. A to jest niedopuszczalne, proszę Świętego, potwierdzi to każdy weterynarz.
Po drugie, między psychologiczne bajki trzeba włożyć twierdzenie, że dziecko obdarowane zwierzęciem uczy się odpowiedzialności – dbania o drugą istotę, karmienia jej o odpowiedniej porze, sprzątania po niej, dbania o jej zdrowie.