Obaj konsekwentnie kroczą własnymi, muzycznymi drogami. 48-letni baryton Matthias Goerne to kontynuator tradycji znakomitych śpiewaków niemieckich, którzy od błyskotliwej, operowej sławy bardziej cenią subtelną sztukę pieśni rodzimych kompozytorów. On, co prawda, nie stroni od opery (choć wybiera niemal wyłącznie dzieła w języku niemieckim), ale liryka wokalna jest mu najbliższa. Młodszy o dwa lata Piotr Anderszewski to z kolei, obok Krystiana Zimermana, najbardziej rozpoznawalny w świecie polski pianista.
Czasami – jak we wtorkowy wieczór w Filharmonii Narodowej – spotykają się na estradzie. Łączy ich zawsze Robert Schumann, mistrz romantycznej pieśni, a zarazem twórca wielkiej muzyki fortepianowej, której Piotr Anderszewski jest wybitnym interpretatorem.
To, co zaprezentował na festiwalu „Chopin i jego Europa" Matthias Goerne, było kunsztem najwyższej klasy. „Po prostu mnie zahipnotyzował " – powiedział po koncercie jeden ze stałych bywalców Filharmonii Narodowej i jest to najtrafniejsze określenie sposobu, w jakim niemiecki baryton zawładnął publicznością. Goerne dysponuje głosem ciemnym, mocnym, momentami wręcz mrocznym. A okazało się, że potrafi być najsubtelniejszym lirykiem, jak choćby w zaśpiewanej długimi, delikatnymi frazami „Nocy księżycowej" ze zbioru pieśni Schumanna do tekstu Josepha von Eichendorfera. Zaś w cyklu „Liederkreis" do słów Heinricha Heinego potrafił odkryć niesłychanie bogactwo odcieni miłosnych.
Piotr Anderszewski znajdował się teoretycznie w gorszym położeniu. Podczas takich wieczorów o pianiście mówi się często – akompaniator, choć to określenie wielce krzywdzące, zwłaszcza w przypadku Roberta Schumanna. W jego wokalnych lirykach partie fortepianowe dopełniają śpiew i współistnieją z nim. Przy całym uznaniu dla kunsztu Matthiasa Goerne bez takiego partnera, jak Piotr Anderszewski jego interpretacje byłyby uboższe.
Zaledwie tydzień temu miałem okazję posłuchać recitalu tego artysty na festiwalu w Salzburgu. Program składał się również z pieśni Roberta Schumanna (choć w innym wyborze), a Matthiasowi Goerne towarzyszył wybitny pianista i dyrygent, Christoph Eschenbach. Tamtego wieczoru niemiecki baryton kompletnie przyćmił swojego partnera, w Warszawie Piotr Anderszewski bezbłędnie wzbogacał klimat każdego utworu.