W amerykańskiej gazecie „Houston Chronicle” przeczytałam o ciekawym eksperymencie psychologiczno-obuwniczym przeprowadzonym na Florydzie. Pięciu mężczyznom od 25 do 45 lat pokazano nogi trzech kobiet. Tylko w dolnej części‚ reszta sylwetki była zasłonięta kurtyną. Każda z pań była w butach‚ obok stały jeszcze dwie pary wybrane przez nie jako charakterystyczne dla ich stylu.
Na podstawie butów badani mieli ocenić wiek‚ zawód‚ środowisko społeczne‚ stan cywilny‚ osobowość kobiet. Każdy z nich miał zrobić o tym krótką notatkę.
Jako typowy wynik eksperymentu opisano przypadek pani‚ nazwijmy ją Z. Mężczyźni ocenili ją jako zrównoważoną pięćdziesięcioletnią rozwódkę należącą do klasy średniej‚ o poglądach konserwatywnych‚ pracującą w finansach‚ mającą skłonność do pedanterii. Krótko mówiąc‚ nudnawa‚ podstarzała księgowa.
Ku zaskoczeniu ankietowanych pani Z. okazała się 27-letnią bezdzietną pracownicą agencji public relations‚ otwartą i energiczną‚ latającą na paralotni‚ uprawiającą nurkowanie i inne sporty ekstremalne. Diagnoza była pudłem.
Na podstawie jakich to butów wydano tę nietrafną opinię? Pani Z. miała na nogach granatowe balerynki marki Salvatore Ferragamo – klasyczny model czółenek na płaskim obcasie‚ z kokardką i złotą klamerką‚ flagowy produkt włoskiego domu mody wylansowany 20 lat temu i modny do dziś.