Szewc jako kreator, bohater mitu o szpilce

Współczesny mit szpilek wyhodowały celebrytki, seriale oraz literatura chic lit. Według nich kobieta zaczyna być kobietą dopiero od wysokości obcasa 13 cm

Publikacja: 06.03.2008 00:39

Szewc jako kreator, bohater mitu o szpilce

Foto: Rzeczpospolita

Po przejrzeniu najnowszych magazynów: „Vogue”, „Elle”, „Vanity Fair”, doszłam do wniosku, że moje życie jest całkowicie pozbawione sensu. Nie posiadam mianowicie szpilek Manolo Blahnika. Nawet nie planuję ich nabyć. Czy takie życie jest coś warte? Zresztą i tak, według wzmiankowanych magazynów, jedna para niczego nie załatwi. Dopiero osoba, która zgromadzi w szafie jakieś 300, może aspirować do bycia kimś.

Terminologia mody jest dzisiaj drakońska. Krawiec nie jest już krawcem, jest kreatorem. Fryzjer to stylista włosów. Można też użyć designer włosów. Makijażysta stał się artystą make-upu. Tylko w wypadku szewców pozostajemy przy starym i niepoprawnym określeniu. „Kreator obuwia” jeszcze się nie upowszechniło. Ale nie wątpię, że to wkrótce się zmieni, zważywszy na kariery przedstawicieli tego zawodu.

Oto kilku z nich. Manolo Blahnik, Christian Louboutin oraz Jimmy Choo to ludzie, bez których nasza cywilizacja byłaby niepełna. Jeśli dotąd ktoś o nich nie słyszał, to oznacza, że ma poważne zaniedbania w wiedzy o świecie współczesnym.

Mówiąc serio, każdy z tych panów posiada rzeczywiste zasługi w krzewieniu eleganckiego obuwia. Ich kariery rozwinęły się w latach 90., dekadzie, kiedy biznes mody stał się globalny i nabrał tempa. Najsławniejszy z tej trójcy jest Manolo. A właściwie sir Blahnik, bo królowa brytyjska przyznała mu w zeszłym roku tytuł lordowski w uznaniu zasług dla Zjednoczonego Królestwa. Ponadto sir Manolo posiada dwa doktoraty honoris causa. Bez szpilek Blahnika żadna gwiazda nie pokazuje się ludzkim oczom.

Jerry Hall miała je na nogach w czasie słynnego wjazdu na białym koniu do Studia 54, księżna Diana nosiła je, gdy książę Karol przyznał się do romansu z Camillą Parker Bowles. Madonna powiedziała o nich: „są lepsze niż seks, a na dodatek trwają dłużej”. Na ten komplement znany z ostrego języka Blahnik odparował: „Madonnę trzeba podziwiać za to, że tak dobrze ukrywa brak talentu”. Swoją życiową rolę jednak „manolos” zagrały w serialu „Seks w wielkim mieście”. Bohaterki serialu były od nich uzależnione.

Drugim jest Francuz Christian Louboutin, autor butów na czerwonych podeszwach, które wtajemniczeni rozpoznają od razu i od spodu. Poza kolorem buty szewca Louboutina charakteryzują się piękną sylwetką, doskonałym wyważeniem, co przy wysokich obcasach (nie tak cienkich jak sztylety Blahnika) jest istotne.

Pana L. uwielbiają gwiazdy i projektanci mody. Opracował kolekcje dla duetu Victor & Rolf, pracował dla Jeana-Paula Gaultiera. Kolekcja dla YSL w 2002 roku stała się wielkim sukcesem. Catherine Deneuve, Karolina z Monako, Cameron Diaz mają w swojej kolekcji po kilkanaście par z czerwoną podeszwą.

Wreszcie trzeci – Jimmy Choo, Malezyjczyk z biednej i w dodatku szewskiej rodziny, bez doktoratów. Ale to nic, bo gdy księżna Diana zakochała się w jego butach, wiadomo było, że sukces musi nadejść. Po sesji w brytyjskim „Vogue’u”, im wyłącznie poświęconym, na trzewiki pana Choo rzucił się cały świat show-biznesu. Jimmy słynie z sandałków, których cena zaczyna się od około 2 tysięcy, choć składają się w zasadzie z samej podeszwy.

Do tej trójcy można dorzucić jeszcze kilka słynnych szewskich nazwisk, ale żadne nie lśni aż takim blaskiem. Rodzina Ferragamo, potomkowie florenckiego szewca Salvatore, reprezentuje styl elegancki, ale mało gwiazdorski. Francuz Pierre Hardy sprzedaje swoje obuwnicze dzieła sztuki w niewielkim zakładziku w paryskim Palais Royal. W detalu. W hurcie – zaprzedał się, jak wielu kreatorów, sieciówce Gap. Są także Giuseppe Zanotti, Sergio Rossi, Kurt Geiger. Ale który z nich został bohaterem rubryk towarzyskich, który zrobił buty tak sławne, że zagrały tytułową rolę w telenoweli? Jeden odcinek „Seksu w wielkim mieście” poświęcony był wyłącznie manolom. Tytuł „Mit miejskich butów”.

I w ten sposób świat uwierzył w mit szpilek. Wyhodowały go magazyny mody. Gwiazdy na zdjęciach albo stoją, albo leżą. W świecie glamour się nie chodzi. Na mit pracują również książki z gatunku chick lit, które na okładce często zamieszczają szpileczkę. „Blondynki z Bergdorfa”, „Diabeł ubiera się u Prady”, „Zakupy moja miłość”, „Świat marzeń zakupoholiczki” itp. literatura, a także kino, jej pochodna, opowiadają o rozkoszach posiadania luksusów. Ilość par szpilek oraz wysokość obcasa decydują o kobiecości i jakości życia wewnętrznego.

Po przejrzeniu najnowszych magazynów: „Vogue”, „Elle”, „Vanity Fair”, doszłam do wniosku, że moje życie jest całkowicie pozbawione sensu. Nie posiadam mianowicie szpilek Manolo Blahnika. Nawet nie planuję ich nabyć. Czy takie życie jest coś warte? Zresztą i tak, według wzmiankowanych magazynów, jedna para niczego nie załatwi. Dopiero osoba, która zgromadzi w szafie jakieś 300, może aspirować do bycia kimś.

Terminologia mody jest dzisiaj drakońska. Krawiec nie jest już krawcem, jest kreatorem. Fryzjer to stylista włosów. Można też użyć designer włosów. Makijażysta stał się artystą make-upu. Tylko w wypadku szewców pozostajemy przy starym i niepoprawnym określeniu. „Kreator obuwia” jeszcze się nie upowszechniło. Ale nie wątpię, że to wkrótce się zmieni, zważywszy na kariery przedstawicieli tego zawodu.

Pozostało 82% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla