Dziś po targowisku, dumnie zwanym Jarmarkiem Europa, na terenie budującego się stadionu narodowego pozostał jedynie ogryzek. Na szczęście wietnamska część od lat oplata siecią alejek dworzec autobusowy i jak na razie tętni życiem.
[srodtytul]Paryż takiej nie ma[/srodtytul]
Najsławniejsze są tu zupodajnie. Bywalcy twierdzą, że wietnamska zupa pho na stadionie gotowana jest na lepszym wywarze niż w Paryżu (choć tam dodatki stoją na wyższym poziomie).
Ta sieć barów w krętych alejkach to nic innego, jak zwykłe budki z prostymi stołami i ławkami, i solidną, wykonaną chałupniczo kuchnią. W garach ustawionych na olbrzymich palnikach gotuje się bulion. Nikt tu nie sypie żadnej vegety. Esencję wywarom dają kości używane tu w dużych ilościach. Zamawiając zupę, trzeba się zdecydować na kurczaka, wołowinę, wędzoną rybę lub ślimaki.
Szczególny smak tych zup bierze się z trawy cytrynowej i kolendry z zieloną cebulką do posypania po wierzchu. Można też dodać do pho marynowany czosnek, pastę z chilli lub świeże jajko wbite wprost do talerza. Do tego wietnamska bułka smażona na głębokim tłuszczu, wręcz stworzona do maczania.