Sen Zysków z Brzostkowa

O marach przechodzących przez ścianę i odbudowie upadłego dworu opowiada w rozmowie z "Rz" Tadeusz Zysk, jego właściciel

Aktualizacja: 23.02.2010 08:24 Publikacja: 23.02.2010 02:23

Dwór w Brzostkowie wybudował w 1781 roku Antonii Poniński, delegat Sejmu Wielkiego w ośmio- osobowej

Dwór w Brzostkowie wybudował w 1781 roku Antonii Poniński, delegat Sejmu Wielkiego w ośmio- osobowej Komisji Edukacji Narodowej

Foto: Fotorzepa, Piotr Górski PG Piotr Górski

[b]Rz: Jak pan tu trafił?[/b]

Tadeusz Zysk: W latach 90. szukałem czegoś na wsi. Do Brzostkowa koło Jarocina przyjechałem w najpaskudniejszej porze roku: luty, marzec – zimno, śnieg. Dwór był rozbity, dach zawalony. Mnie się jednak spodobało. Mojej żonie też, choć jest raczej mieszczańskiego chowu. Ale sprawa była skomplikowana. Z jednej strony rodzina spadkobierców, z drugiej gmina, która kiedyś wystąpiła o komunalizację, a z trzeciej Skarb Państwa trzymający tę pozostałość po byłym PGR.

[b]Jak się potoczyło dalej?[/b]

Pan Bóg musiał czuwać, no i miejscowy proboszcz modlił się za powodzenie mej sprawy. To wsparcie było potrzebne choćby w załatwieniu sukcesji po rodzinie Hebanowskich, ostatnich przedwojennych właścicielach. W licznej rodzinie trudno pogodzić interesy. Szukaliśmy rozwiązania dla wszystkich. I się udało, choć nie było łatwo doprowadzić do zrzeczenia się prawa pierwokupu i wskazania mnie jako tego, który ma tutaj być.

[b]Proboszcz pomógł?[/b]

Życzliwie mi kibicował. Sam trafił do Brzostkowa kilka lat wcześniej. Odbudował przepiękny drewniany kościółek w Lgowie, odrestaurował klasycystyczną świątynię na wzgórzu. Zmobilizował ludzi do ratowania spuścizny. Wydaje mi się, że jego postawa była przyczyną bardzo życzliwego przyjęcia mnie przez sąsiadów ze wsi. W końcu nikt mnie tutaj nie znał. Nawet jeśli przy remoncie dałem miejscowym zarobić, to bez jego udziału nie uzyskałbym takiej akceptacji. Pretensje usłyszałem dopiero wtedy, gdy raz w sylwestra mnie tu nie było i zabrakło fajerwerków o północy. Okazało się, że już mam obowiązki.

[b]Wróćmy do rodziny Hebanowskich... [/b]

Udało się ją całą we dworze zebrać i uzyskać potrzebną do kupna zgodę. Był listopad 1998 r. To też jest ciekawa data. Jakoś tak się składa, że w tym samym miesiącu, ale ponad 700 lat wcześniej, pojawia się pierwsza wzmianka o tej wsi. Bolesław Pobożny – książę wielkopolski – w dowód wdzięczności nadaje Jarocin wraz z kilkoma miejscowościami wojewodzie Jankowi Zarembie. Wśród wsi wymieniono Brzostków.

[b]Ale dwór ma krótszy rodowód.[/b]

Oczywiście. Dwór, który podniosłem z ruiny, wybudował w roku 1781 Antoni Poniński, delegat Sejmu Wielkiego w ośmioosobowej Komisji Edukacji Narodowej.

[b]Nawiązuje pan do Ponińskiego?[/b]

Śniło mi się raz, że budowniczy dworu, w uniformie, z wstęgami orderów, wyciąga ku mnie ręce i wita serdecznie. Nie zamieniłem z nim słowa, ale sen przyjąłem jako znak naznaczenia mnie sukcesorem. Nieopodal dworu znalazłem pęk kluczy w ziemi i również uznałem to za symbol praw do siedziby. Coś w tym miejscu tkwi.

Według ksiąg parafialnych Poniński umiera w 1818 roku. Zostawił po sobie raptularz, z którego dowiadujemy się ciekawych rzeczy... W 1802 r. zaprosił swe sąsiadki na kolację i podał im... ostrygi kupione w Żerkowie. W tak małej miejscowości taki egzotyczny zakup? W trakcie prac przy fundamentach, oprócz połamanych kafli, znaleźliśmy też skorupy ostryg. Zaskakująca jest też postać służącego ujęta w raptularzu. Miał on nie tylko przywozić mu sztućce z Berlina, ale też odbyć podróż po Afryce i Ameryce...

[b]To chyba literatura, a pan mi jeszcze opowiada sny... [/b]

Można mi wierzyć lub nie. Nie tylko ja miewałem tu dziwne sny. Znajomych położyłem spać w dawnym pokoju pracy Ponińskiego. Przy śniadaniu usłyszałem, że znajoma w nocy widziała... tego posła, takiego jak na portrecie, i on miał jej powiedzieć, że nie wszystko we dworze gościom pokazałem. Miałem zataić jedno przejście i tu ta senna mara przeniknęła przez łóżko tej pani i ścianę. Istotnie w tym miejscu były pierwotnie drzwi prowadzące z pokoju pracy do sypialni.

[b]Czy trudna była praca z konserwatorami przy odbudowie?[/b]

Nie należałem do tych nowych właścicieli, którzy psioczą na konserwatorów zabytków. To ja uczyłem się od nich i mam szczęście przyjaźnić się z prof. Skuratowiczem. Jeśli mówił, że należy użyć zaprawy wapienno-piaskowej zgodnej z wielowiekową recepturą oraz starej cegły z rozbiórki, to tak robiłem.

Inny konserwator nadmieniał, że nie należy wstawiać gipsowych ścian, podwieszanych sufitów czy paneli podłogowych. Niczego nie zakazywali, ale twierdzili, że tak będzie lepiej dla obiektu. Dzięki profesorowi deski podłóg wyglądają jak autentyczne, są z okolicy, z nieprzebranego drewna.

Dzisiaj dwór sprawia wrażenie, jakby nie było PRL, jakby nigdy nie był zdewastowany, a jego przedwojenni właściciele zostawili całość dorobku. Jasne, że w piecach kaflowych już się nie pali, bo jest gazowe ogrzewanie podłogowe, ale są sprawne. Jest kanalizacja, prąd. Nie ma jedynie stacjonarnego telefonu, który już był przed wiekiem. Obecnie przekracza to możliwości TP SA. Brzostków ma dziś ok. 1100 mkw. jest wynikiem dziesięcioletniej pracy. Może być finansowany z każdej działalności gospodarczej. W naszym wypadku – z wydawnictwa.

[b]Zgromadził pan wyposażenie z końca XIX w. W muzeum trudno się mieszka?[/b]

Nikt nie robi wrzawy o rysę na podłodze. To nie jest muzeum, chociaż w skrytości ducha boleję nad krzesłami z epoki, które pogryzł pies. Dwór żyje. Tu zmarła moja mama, tu odbyło się wesele syna i będą chrzciny.

Remontowałem dwór z myślą o rodzinie. Wierzę, że dla któregoś z moich czterech synów będzie to miejsce życia.

[b]W Wielkopolsce jest ponad 1300 dworów i pałaców. Dlaczego większość popada w ruinę?[/b]

Trudno się spodziewać większego zainteresowania dworami, gdy brak ustawy reprywatyzacyjnej. Według mnie państwo za symboliczną złotówkę powinno zwracać obiekty dawnym właścicielom. Oni mają prawo podjąć decyzję, co z tym majątkiem robić. Zachować w rodzinie czy też sprzedać komuś, kto zechce dwór kupić. Należy wszystko zwrócić, i to bezwarunkowo.

[b]Czy dziś dwór to nobilitacja czy tylko obowiązek?[/b]

Na pewno nobilitacja. Ma się poczucie przejścia do historii i pewnego splendoru, jaki z tego płynie. Jest też ogromny obowiązek, trzeba dbać o utrzymanie wyglądu i należy pracować nad powrotem miejsca w kulturotwórczy obieg. Wciąż daleka droga do tego, by dwór polski powszechnie był kojarzony z tym, co najcenniejsze w spuściźnie narodowej.

[b]Rz: Jak pan tu trafił?[/b]

Tadeusz Zysk: W latach 90. szukałem czegoś na wsi. Do Brzostkowa koło Jarocina przyjechałem w najpaskudniejszej porze roku: luty, marzec – zimno, śnieg. Dwór był rozbity, dach zawalony. Mnie się jednak spodobało. Mojej żonie też, choć jest raczej mieszczańskiego chowu. Ale sprawa była skomplikowana. Z jednej strony rodzina spadkobierców, z drugiej gmina, która kiedyś wystąpiła o komunalizację, a z trzeciej Skarb Państwa trzymający tę pozostałość po byłym PGR.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"