[b]Rz: Jak pan tu trafił?[/b]
Tadeusz Zysk: W latach 90. szukałem czegoś na wsi. Do Brzostkowa koło Jarocina przyjechałem w najpaskudniejszej porze roku: luty, marzec – zimno, śnieg. Dwór był rozbity, dach zawalony. Mnie się jednak spodobało. Mojej żonie też, choć jest raczej mieszczańskiego chowu. Ale sprawa była skomplikowana. Z jednej strony rodzina spadkobierców, z drugiej gmina, która kiedyś wystąpiła o komunalizację, a z trzeciej Skarb Państwa trzymający tę pozostałość po byłym PGR.
[b]Jak się potoczyło dalej?[/b]
Pan Bóg musiał czuwać, no i miejscowy proboszcz modlił się za powodzenie mej sprawy. To wsparcie było potrzebne choćby w załatwieniu sukcesji po rodzinie Hebanowskich, ostatnich przedwojennych właścicielach. W licznej rodzinie trudno pogodzić interesy. Szukaliśmy rozwiązania dla wszystkich. I się udało, choć nie było łatwo doprowadzić do zrzeczenia się prawa pierwokupu i wskazania mnie jako tego, który ma tutaj być.
[b]Proboszcz pomógł?[/b]