Reklama w Polsce triumfalnie podbija miasta i wylewa się na drogi. W skolonializowaną przestrzeń publiczną wprowadza totalny chaos i bałagan. Zwłaszcza stolicę przemieniła w zaśmiecony lunapark.
Najgorsza jest ta wielkoformatowa, agresywnie się rozpychająca i bijąca po oczach. W najruchliwszych punktach Warszawy opanowała całe ulice. Domy zamieniły się w gigantyczne nośniki reklamy. Architekturę budynków przesłaniają owijające je reklamowe płachty lub megabillboardy mocowane wprost na elewacjach. Niewiele mniejsze stoją na ulicach.Wielkie rusztowania reklamowe piętrzą się na dachach niczym hybrydy. Estetyczny horror!Na kilkunastopiętrowej ścianie roznegliżowana para igra z telefonią komórkową Play.
Naprzeciw konkuruje z nią para elegancka, ubierająca się w Reserved i bywająca w Moulin Rouge. „Paris mon amour” – woła radosny napis na ostrym czerwonym tle. Na wszystkich ścianach podziemnego przejścia na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich pląsają w uściskach bohaterowie nowego serialu TVP „Barwy szczęścia”. Centrum Finansowe (dawny Dom Partii) długo szczelnie owijała tkanina z gwiazdami TVN. Teraz ustąpiła płachcie, na której Grundig krzyczy, że wraz z telewizorem nowej generacji tworzy Fine Arts. Na Pałacu Kultury trwa nieustający festiwal bannerów. Z ulicznych billboardów ciągle jeszcze apelują do przechodniów politycy startujący w wyborach. Ale nie brakuje i innych przekazów. Chwilami o przedziwnych konfiguracjach. Na przykład zmysłowa blondynka kusi bielizną Palmers tuż obok reklamy soczystej szynki. A na city lightach nieoczekiwanie króluje Leszek Kołakowski z okładki wywiadu rzeki. Dachy większości przystanków zamieniły się w plastry miodu, na których przysiadła wielka pszczoła z filmu „Miód jest miodzio” (to reklama ambientowa, podobna do powiększonych gadżetów i odpustowych zabawek). Co drugi tramwaj i autobus kursuje jako ruchomy nośnik reklamy. Na city scrollach plakaty przewijają się niczym w telewizyjnych blokach reklamowych.
Teoretycznie wiele reklam spełnia kryteria skuteczności. Eksponuje produkt i markę. I nie bawiąc w finezję, atakuje ostrymi kolorystycznymi kontrastami. Ale reklama przeskalowana działa w przestrzeni publicznej z wyjątkową siłą.Wielkie formaty i konstrukcje nośników nie tylko niszczą estetykę, ale zagrażają bezpieczeństwu na drogach i ekologii, bo bywa, że wycina się drzewa, by postawić nośniki. Nikt się do odpowiedzialności nie poczuwa, ale na niszczenie zieleni zwracało niedawno uwagę nawet Stowarzyszenie Agencji Reklamowych.Reklama zewnętrzna (outdoorowa) rozwija się w Polsce od lat 90. Dzisiaj mamy w kraju około 100 tysięcy nośników reklamy. Z raportu Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej wynika, że jest to u nas nadal bardzo chłonny rynek. A najwięcej pojawia się reklam wielkopowierzchniowych.Polski rynek reklamy w 90 proc. opanowało pięciu największych graczy: AMS, Ströer, Cityboard Media, Clear Channell Poland oraz News Outdoor Poland.
Reklama nie bawi się w finezję. Przeskalowana, w przestrzeni publicznej działa z wyjątkową siłą