De-Phazz będą swoją wielostylową muzykę prezentować w Palladium, w którym ostatnio gościła na klimatycznym koncercie Emmanuelle Seigner, żona Romana Polańskiego, aktorka i wokalistka Ultra Orange & Emmanuelle. Miejsce jest fajne, ale przekonamy się, czy lepsze niż Stodoła, w której pięć lat temu po raz pierwszy De-Phazz grał w Polsce.
Po tym koncercie recenzenci się zachwycali: „Występowali ponad dwie godziny. Grali trzy bisy. Wszystko z wielką klasą. (...) Profesjonalny w każdym calu i ustawiony pod kątem dobrej rozrywki koncert”. Przed pierwszym występem De-Phazz organizator przeprowadził wywiad środowiskowy. I okazało się, że formacja ma zwolenników wśród „publiczności bardziej wymagającej”.
Zgadzam się z tą teorią, bo nawet jeśli powstają kompilacje, na których są umieszczane ich kompozycje, to raczej właśnie dla takiej publiczności. Tym bardziej że za albumy z serii: „Buddha Bar”, „Hotel Costes”, „Paris Lounge”, „Saint-Germain Des-Pres-Cafe” czy „Smooth Jazz Café” zapłacimy około 100 zł (co jak na płyty nie jest mało, a na przykład „Stop the Clocks”, składanka najlepszych kawałków Oasis wybranych przez sam zespół, kosztuje jedynie 66 zł).
Gdy De-Phazz zaczynał grać (płyta „Detunized Gravity”), kręcił ich trip-hop, acid jazz i drum’n’bass jak w kawałkach „Betweeen 2”, „Thieves” czy „Homesick Inc.”, W niedzielę byłoby świetnie, gdybyśmy w Palladium usłyszeli m. in. swingujące „The Mambo Craze” z płyty „Godsdog” (TMC znalazło się nawet na kompilacji „Lounge Anthology” obok takich gigantów jak Gotan Project i ich „Last Tango In Paris”, Nicola Conte „Il Cerchio Rosso” czy Cesaria Evora „Sodade”) czy tripowy „Cut The Jazz” z „Detunized Gravity”.
- Palladium, ul. Złota 9, 10.02, godz. 20