Jak twierdzą dietetycy i lekarze, ta biała, rafinowana sól kuchenna używana w nadmiarze nie jest zdrowa. Lepiej stosować sole nierafinowane, określane jako kamienne, oraz sól morską uzyskiwaną przez odparowywanie wody morskiej.
Odmian soli jest na całym świecie kilkadziesiąt. Morska miroir z Boliwii pochodzi z prehistorycznego słonego jeziora. Kryształki soli maras z Peru pochodzą zaś z warzelni soli położonej na zboczu góry Maras. Są to płytkie, tarasowo położone baseny, do których spływa woda z wnętrza góry zostawiając sól. Zeskrobany drewnianymi szpatułkami osad gromadzony jest w kopczykach. Sól trafia do worków i na grzbietach osiołków wędruje do miasta.
Czerwona alaea wydobywana z wulkanu na Hawajach ma nieco ziemisty smak, jest bogata w naturalne minerały, świetnie nadaje się do marynowania mięsa. Bogata w magnez i wapń pochodząca z Madagaskaru fleur de sel nazywana jest białym złotem lub kawiorem wśród soli morskiej. Naturalne mikroelementy ma także sól z Himalajów ukształtowana 10 mln lat temu czy sól czarna lawa pochodząca z Hawajów. Niezwykle ceniona jest australijska sól murray river o pięknym brzoskwiniowym kolorze. Na rynku są także sole wędzone na drewnie olchowym, kawałkach dębowego lub platanowego drzewa.
Właściwie dobrana szczypta sprawia, że potrawa zyskuje nowy smak i charakter. To jednak dodatki kosztowne. Sól z truflami yell molly, dostępna np. w Szwajcarii, kosztuje około 170 zł za kilo. Jest wymieszana z suszonymi płatkami trufli, których aromat jest tak silny, że gdy rozetrzemy trochę soli z płatkami w palcach, zapach długo na nich pozostaje.
Do soli w kryształkach warto używać młynków ze stali szlachetnej, np. słynących z niezawodności młynków firmy Peugeot, która produkuje je od ponad 160 lat.