Czy w Polsce można pięknie budować?

Projekty polskich architektów: Stefana Kuryłowicza i Roberta Koniecznego, znalazły się na ogłoszonej w zeszłym tygodniu liście najlepszych budynków świata w konkursie The International Architecture Award (IAA).

Aktualizacja: 30.09.2008 14:41 Publikacja: 30.09.2008 01:29

Dom Aatrialny pod Opolem uznany za najlepszy dom świata przez architektoniczny portal World Architec

Dom Aatrialny pod Opolem uznany za najlepszy dom świata przez architektoniczny portal World Architecture News

Foto: Rzeczpospolita

Konkurs odbywa się od trzech lat, powstał z inicjatywy Muzeum Architektury i Designu w Chicago i ma popularyzować architekturę i estetyki. Wybrano 114 projektów z ponad tysiąca zgłoszonych. Robert Konieczny z pracowni KWK Promes z Gliwic został wyróżniony za dwa projekty: Dom Aatrialny i Dom Ukryty, a pracownia Stefana Kuryłowicza z Warszawy za projekt Muzeum Historii Żydów Polskich (współpraca z Rainerem Mahlamäkimz pracowni Lahdelma & Mahlamäki Architects z Finlandii), którego realizacja ma się rozpocząć za trzy miesiące. Zestawiając te wyróżnienia z ostatnim, sprzed dwóch tygodni, sukcesem polskiego pawilonu w Wenecji. należy wyciągnąć wniosek, że polska myśl architektoniczna jest wysoko ceniona na świecie. Tymczasem chaos w polskim krajobrazie i miastach raczej nie świadczy o powszechnych estetycznych ambicjach inwestorów i decydentów. Wręcz odwrotnie. Laureatów zapytaliśmy, czy coś dałoby się poradzić w tej sytuacji

Robert Konieczny, pracownia KWK Promes

Rz: Kto decyduje o tym, że Polska widziana z drogi jest brzydka?

Robert Konieczny: W największej mierze klienci, czyli społeczeństwo. Cechuje nas absolutny brak świadomości estetycznej. Widać to w architekturze, w urbanistyce, w estetyce ulicy. Na Zachodzie, gdy architekt zabiera się do pracy, zna wszystkie założenia, u nas nie są one przemyślane.

Plany zagospodarowania przestrzeni, jeśli w ogóle są, to słabe. Winę za to ponoszą władze, które nie myślą o rozwią- zaniach ogólnych. Często brakuje kompleksowych planów funkcjonowania miast, co ma szczególne znaczenie w przypadku aglomeracji, np. Katowic. Trzeba wcześniej wiedzieć, jak będzie rozwiązany transport, usługi, rozrywka, jaka będzie architektura.

Czy można to zmienić?

Na pewno nie w ciągu kilku lat. Człowiek się z tym rodzi, środowisko go uczy podejścia do otoczenia. Można się nauczyć, jeśli znajdą się chętni nauczyciele. To zadanie i misja architektów. Ale większość jest nastawiona na to, żeby szybko coś zaprojektować, zakończyć i tyle. Tak prowadzona działalność jest wręcz szkodliwa.

Pozwalają na to luki prawne…

Istniejące przepisy pozwalają klientowi na zbyt wiele. Ale środowisko architektów i urbanistów, które powinno wpływać na zmianę złego prawa, nie jest zwarte ani zainteresowane walką z urzędnikami.

Czy architekci mają realny wpływ na kreowanie otoczenia?

Oczywiście że tak. Jestem teraz w Barcelonie. Ludzie tu przyjeżdżają, bo czują się w mieście dobrze, wygodnie. Władze wiedzą, czym jest architektura i co daje miastu. Nie chodzi tylko o pieczołowitą rekonstrukcję zabytków, ale o nowoczesne obiekty, które nakręcają koniunkturę. U nas mało jest dobrej starej architektury, nikt nie myśli o nowych rozwiązaniach. Nikt nie wierzy, że architektura wabi turystów i inwestorów.

Ale znanych architektów przyjeżdża coraz więcej…

W Polsce wielka architektura nie znajdzie dla siebie miejsca ze względu na stawki. Na Zachodzie stawka architekta to 10 do 13 proc. kosztów inwestycji, u nas nie więcej niż 5 proc. Słabo wykorzystujemy obecny boom budowlany w Polsce. Architekci nie zdecydowali się na podwyższenie stawek, co otworzyłoby drzwi światowej architekturze. Skoncentrowaliśmy się na wzajemnym wypychaniu się z rynku i obniżaniu cen.

Czy zatem o otoczeniu powinni decydować architekci?

Jednak tak. Ale musimy być świadomi odpowiedzialności, jaka się z tym wiąże. Jesteśmy usługowcami, ale nie do końca. Nie można akceptować każdego życzenia klienta. Budynek przecież go przeżyje. Jeśli klient jest niereformowalny, a tacy się zdarzają, lepiej zrezygnować z zadania.

Jak środowisko przyjmuje odrzucenie projektu Christiana Kereza na Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie? A może to właśnie ono tak zdecydowało?

Nie spodoba się to, co powiem. Gdy przestudiowaliśmy nagrodzone prace konkursowe, jasne było, że to dobry projekt. Muzeum miało obniżyć dominantę gmachu PKiN. Teraz jest moda na architekturę udziwnioną, spod znaku Hadid. Kerez się wyłamał z tego nurtu. Zrobił budynek prosty, choć wyróżniający się i łatwo adaptowalny do potrzeb. Jego zwycięstwo było słuszne. Mam uczucie, że go wyrolowano. Świadomie doprowadzono do sytuacji, w której wygrana nie będzie realizowana. Piętrzy się przeszkody, wymyśla ograniczenia, byle projekt odrzucić. Szczerze mówiąc, jest mi wstyd.

rozm. Grzegorz Sowula

(ur. 1967 r.), od 1999 r. kieruje pracownią KWK Promes w Katowicach, której jest współzałożycielem. Najbardziej znany na Zachodzie polski architekt młodego pokolenia, wymieniony w „The Phaidon Atlas of World Architecture” (2007). Rok wcześniej portal World Architecture News uznał jego Dom Aatrialny pod Opolem za „najlepszy dom świata”. Pracownia zaś za jedno z setki najbardziej ekscytujących biur architektonicznych świata – dziś jest regularnym gościem międzynarodowych pism branżowych (np. „Wallpaper” czy „Interni”).

gs

Stefan Kuryłowicz, Pracownia APA Kuryłowicz & Associates

Rz: Czy nagrody dla polskich projektów mają wpływ na pozycję architektów w kraju? Czy mają donośniejszy głos w dyskusji nad nową architekturą w Polsce?

Stefan Kuryłowicz: Dzięki nagrodom zaczyna się o projektach rozmawiać. Dowiaduje się o nich publiczność, zostają poddane ocenie. Pracuję w biurze, któremu udało się zebrać większość nagród krajowych. To podnosi naszą wiarygodność. Są opinie, że to, co powstaje w Polsce, nie dorównuje temu, co buduje się w innych krajach. Stąd pomysły, by sprowadzać architektów z zagranicy.

Wierzę, że gdy projekt otrzymuje nagrodę międzynarodową, to fakt ten zmienia podejście do polskich architektów.

Na ile architekci w Polsce mają realny wpływ na to, co się buduje?

Architekt zawsze ma decydujący wpływ na to, co powstaje. Natomiast warunki, w jakich przychodzi nam tworzyć, nie dają czasem możliwości realizacji wizji w całości. Znam znakomitych inwestorów, zarówno prywatnych, jak i instytucje, którzy są zainteresowani jakością projektów do tego stopnia, że już w przedwstępnej umowie żądają, bym sporządził projekt światowej klasy. Z instytucji publicznych mogę wymienić np. Uniwersytet Warszawski czy miasto Wrocław, w którym budujemy filharmonię. Mam nadzieję, że sukcesy takich projektów, jak Muzeum Historii Żydów Polskich czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej, przy którym prace zostały zawieszone, uświadomią decydentom, że dobra kultury materialnej, gmachy publiczne to najwartościowsze z rzeczy, jakie można po sobie zostawić. Że to majątek, który nas definiuje i określa.

W wywiadzie dla portalu Mmsilesia.pl Robert Konieczny powiedział, że chce, by jego miasto Katowice w przyszłości nie przypominało “takiej Warszawki, gdzie jest dużo deweloperskich budynków, tandetnych biurowców”. Co pan o tym myśli?

Nie wiem, co miał na myśli przesympatyczny skądinąd Robert Konieczny. Jest architektem o pokolenie ode mnie młodszym, autorem niewielu jeszcze projektów. Życzę mu wielu sukcesów. Tworzenie aglomeracji miejskich to niełatwe zadanie. Myślę, że Katowice i Warszawa mają pod względem architektonicznym wiele wspólnego. Charakterystycznym dla tych miast wyróżnikiem jest chaos. Także zaniedbanie całych dzielnic. W stolicy się więcej inwestuje. Ale Katowice mają ogromny potencjał. Budujemy tam dwa obiekty – Silesia Towers. Mam nadzieję, że będą dla regionu wartością dodaną.

A co pan myśli o nowej architekturze warszawskiej? Czy zawsze jest ona przemyślana?

Nie wszystko mi się podoba. Jednak stolica może się pochwalić ważnymi realizacjami. Świetnie przyjął się budynek Biblioteki Uniwersyteckiej. Z przyjemnością patrzę na budynki biurowe konkurencji – firmy JEMS. Jej architekci opracowali własną czytelną stylistykę. Z naszych projektów wysokie noty zbiera budynek przy ulicy Nullo czy pokazywany na świecie budynek LOT.

Co się panu nie podoba w Warszawie?

– Dla mnie ważna w mieście jest przestrzeń między budynkami. Zapomina się o niej, nie ma na nią pomysłu. Znaczące budynki stoją przy zaśmieconych, rozgrzebanych terenach. Teraz będzie budowany stadion. Dowiedziałem się, że tylko stadion i nic więcej. Dookoła chaszcze i bazar.

Czym zachwyciło jurorów Muzeum Historii Żydów Polskich?

Czytelnym przekazem.

To budynek użyteczności publicznej o zdyscyplinowanej bryle, który będzie łatwo rozpoznawalny. Jednocześnie jest zintegrowany z tym, co się będzie działo w środku... Już na etapie konkursu określono, że budynek ma się odnosić do biblijnej historii przejścia przez Morze Czerwone. Nam udało się chyba spełnić te oczekiwania. rozm. Monika Janusz-Lorkowska

Profesor Politechniki Warszawskiej, architekt, laureat Honorowej Nagrody SARP (2003).

Ostatnie nagrody:

? 2007 r.: I miejsce w konkursach na koncepcję Kampusu Uniwersyteckiego Zgrupowanie Ochota w Warszawie, na projekt budynku Supersamu w Warszawie i na projekt stadionu Hetman oraz zaplecza treningowego w Białymstoku;

? 2006 r.: I nagroda w konkursie SARP na koncepcję kompleksu budynków dydaktycznych UW;

? 2005 r.: I nagroda w konkursie na koncepcję architektoniczną Sali Koncertowej i placu Wolności we Wrocławiu.

m.j.-l.

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali