Kod dzisiejszej inteligencji

Wystawa strojów z 20-lecia międzywojennego pokazuje, jak zmieniał się styl inteligencji w XX wieku. A jak wyglądają elity w 2009 roku?

Publikacja: 28.05.2009 01:58

Maciej Stuhr w pracy

Maciej Stuhr w pracy

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

O tej kobiecie wiemy niewiele. Była żoną oficera Wojska Polskiego, miała około 160 cm wzrostu, szczupła. W latach 30. sprawiła sobie modną, dzianą sukienkę z szarego kordonku. W 1939 r. sukienka z właścicielką odbyła przymusową wycieczkę na Syberię. Tam podpruwano ją od dołu, bo nici do cerowania były na wagę złota. W 1945 roku w bagażu repatriantki sukienka wróciła do Wrocławia. Jej długość akurat odpowiadała modzie. W latach 60. córka właścicielki dodała do niej zieloną halkę z nylonu.

Sukienka służyła prawie 40 lat. Z dzisiejszej perspektywy – wieczność. Jej los to jedna z historii 200 obiektów wystawy „W rytmie epoki” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu przygotowanej przez Małgorzatę Możdzyńską-Nawotkę, badaczkę ubioru. Stroje dokumentują okres dwudziestolecia międzywojennego.

Po I wojnie światowej kobiety uaktywniły się zawodowo i przyjęły nowy styl życia. Z długiej sukni, fryzury upiętej z długich włosów, gorsetu niewiele zostawiły. Ścięły włosy i suknię do kolan. „Tam gdzie ubranie jest zbędne, pozostał z niego zaledwie ślad, drobna koncesja na rzecz przyzwoitości” – pisała w roku 1939 gazeta „Kobieta w Świecie i w Domu”, mając na myśli kostium kąpielowy, szorty i sandałki. Ubranie przestało być zależne od wieku.

W dwudziestoleciu mody zmieniały się kilka razy: chłopczycę zastąpił hollywoodzki wamp. Od 1926 roku panowała mała czarna od Chanel. Makijaż stracił piętno kokoty. Okazało się, że w szmince też można być dobrą żoną i matką. Opalenizna przestała charakteryzować tylko chłopki.

Moda trzymała się jednak zasad. Kobieta bez kapelusza jest niekompletnie ubrana. Gołe nogi są nie do pomyślenia. Kolana zawsze zakryte. I tak zostanie przez następnych 30 lat.

[srodtytul]Zapomniane obyczaje[/srodtytul]

Kolekcja ubrań dokumentuje styl polskiej inteligencji międzywojnia. Tak nosiły się żony adwokatów, oficerów, urzędniczki. Ich suknie szyte przez krawcowe dowodzą znajomości paryskich trendów. Mężczyzna w niepodległej mógł nadążać za modą bez narażenia się na zarzut frywolności. Na wieczór miał do wyboru tradycyjny frak, nowoczesny smoking lub nowość – garnitur wizytowy: ciemna marynarka i sztuczkowe spodnie.

II wojna wywróciła porządek polityczny, ale zakonserwowała przedwojenny kanon ubioru. Przetrwał on aż do rewolucji młodzieżowych z lat 60. Na zdjęciach z lat 40. i 50. kobiety są w kapeluszach, kostiumach na miarę. Zawsze w pończochach. Mężczyźni w garniturach, kapeluszach, płaszczach. Nawet robotnicy.

W filmie „Tatarak” Andrzeja Wajdy jest scena, kiedy doktor (Jan Englert) siedzi przy kolacji i czeka na żonę. Jest w koszuli, krawacie i kamizelce. Gdy do pokoju wchodzi Krystyna Janda, wstaje i wkłada marynarkę. Kiedy żona wychodzi z pokoju, znów ją zdejmuje.

– Wiele osób zwróciło mi uwagę na tę scenę – mówi Magdalena Biedrzycka, autorka kostiumów do „Tataraku”. Odebrali to jako przejaw szacunku dla kobiety i elegancji, coś pięknego, co nieodwracalnie zniknęło. Tak było jeszcze w latach 50., kiedy toczy się akcja filmu.

[srodtytul]Ostatni inteligent PRL[/srodtytul]

W PRL inteligencja trzymała fason i elegancję nawet w biedzie. Im mądrzejszy, tym biedniejszy – mówiło się. Mimo zmiany ustroju trwał etos ziemiańsko-inteligencki, który przed „mieć” stawiał „być”. To dotyczyło też ubrania. Zresztą w PRL zawsze z modą były kłopoty. Stanie w kolejce po książkę czy karnet filmowy miało sens. Ale wypruwać sobie flaki dla dżinsów z Peweksu?

Liczyła się staranność. Wyczyszczone buty, płócienna koszula, krawat, kapelusz dla mężczyzny. W szafie kobiety kostium stanowił podstawę. Duzi i mali ubrania nosili latami. Nicowany płaszcz, przerabiane sukienki, swetry ze sprutej wełny świadczyły o inwencji. Po tym kanonie ludzie się poznawali.

Wiele miejsca w swoich książkach poświęcił mu Leopold Tyrmand, który sam świetnie się ubierał. Przedmiotem pożądania młodych literatów, dziennikarzy, filmowców były wtedy ubrania z ciuchów. W stołówce Związku Literatów eleganckie dziewczyny nosiły spódnice w szkocką kratę i jagnięce swetry z paczek. Sztuczne włókna z lat 60. nie cieszyły się uznaniem. Ubrania pozwalały natychmiast odróżnić inteligenta.

– Startował do mnie kiedyś chłopak z robotniczej rodziny – opowiada Magdalena Biedrzycka. Na randkę przychodził w garniturze z elany. A kiedy się dowiedział, że modne są białe tenisówki, przyszedł w tenisówkach i w garniturze.

Kanon trzymał się aż do lat 60. Jeszcze wtedy panowie do kolacji się przebierali. Przynajmniej w kinie. Dżentelmeński Wiesław Gołas w „Dzięciole” Jerzego Gruzy, uchylający kapelusza przed damami Kazimierz Rudzki w „Wojnie domowej” – to były ostatnie okazy zgrzebnego gatunku inteligenta. Tęsknotę za przedwojenną elegancją najlepiej wyrazili Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski w „Kabarecie Starszych Panów”.

Rewolta ,68 na Zachodzie przyniosła palenie staników, mini, dżinsy, modę hippie oraz hasło „Zabrania się zabraniać”. W kinie moralnego niepokoju lat 70. ubranie już się rozlazło: swetry, rozchełstane koszule, wygniecione spodnie wyrażały rozterki bohaterów.

[srodtytul]Elity na luzie[/srodtytul]

Jak zdefiniować ubranie inteligenckie 2009? Łatwiej opisać to, czego w nim nie ma. Tatuaży, kolczyków w ciele, dresu, golizny, jaskrawych kolorów, opalenizny z solarium.

Ale kryteria się pozacierały, granice dopuszczalnego stroju rozszerzyły. Dżinsy stały się uniformem. Styl wyznacza telewizja. Rozpościera się on między pospolitością seriali a kiczem tańczącego show.

– Szczerze mówiąc, myślę, że nie ma już rasowych inteligentów albo są w stanie wymierającym – mówi Piotr Szarota, psycholog z PAN. Za Gomułki czy nawet Gierka bez problemu można by ich styl opisać, ale teraz? Może to polska klasa średnia albo spauperyzowany dinozaur w wymiętym garniturze z drugiej ręki, który nie potrafił się odnaleźć w tzw. nowej rzeczywistości.

Wśród postaci publicznych w kategorii Inteligent 2009 wymieniłabym Bohdana Tomaszewskiego, Andrzeja Łapickiego, Jadwigę Staniszkis, Marię Poprzęcką, Julię Hartwig, Krzysztofa Krauzego i Pawła Śpiewaka. Wśród juniorów i tzw. gwiazd wyróżniają się Magdalena Cielecka i Maciej Stuhr. Fakt, że słowa gwiazda i inteligent się wykluczają, pomińmy.

Ale co zrobić z Beatą Tyszkiewicz, która swoje atuty – urodę, kulturę i pochodzenie – zaprzedała rewiowej tandecie? Albo z Januszem Głowackim, który chociaż zahacza o siedemdziesiątkę, przyspawał się do rozpiętej do pępka koszuli?

Społeczność akademicka, która w przeszłości wyznaczała normy przyzwoitości i stylu, przestała zwracać na nie uwagę. Wprawdzie wykładowcy zawsze mieli swoje dziwactwa – profesor matematyki Krzysztof Tatarkiewicz nosił zegarek na sznurku, ale to należało do sfery malowniczego folkloru.

Dzisiaj narcystyczna ideologia każe zwracać uwagę nie na to, jak nas inni postrzegają, ale na to, w czym my sami się dobrze czujemy. Liczy się luz. W białych skarpetkach, klapkach i szortach jest przecież tak wygodnie.

Zgodnie z tą zasadą środowisko akademickie podchwyciło styl nie europejskich uczelni, ale amerykańskiego kampusu. Tam nikomu nie przyszłoby do głowy przyjść do pracy w krawacie, w sektorze IT chodzi się w szortach i adidasach. Marynarka i krawat ostały się jeszcze u nas na wydziale prawa, bo w kancelariach wypada się ubrać.

W zawodach „inteligenckich” mężczyźni odmawiają noszenia garniturów, godząc się najwyżej na tweedową marynarkę i golf. Sztruksowe spodnie, ubranie francuskich robotników zawłaszczone przez lewicowych intelektualistów w 1968 roku na znak poparcia dla proletariatu, dziś stały się częścią konserwatywnego uniformu.

– Każdy może się przebrać za każdego – mówi Biedrzycka. – Jak widzę kogoś w garniturze Bossa, to nie wiem, czy niedawno nie chodził w dresie. 30 lat temu to byłoby niemożliwe.

O tej kobiecie wiemy niewiele. Była żoną oficera Wojska Polskiego, miała około 160 cm wzrostu, szczupła. W latach 30. sprawiła sobie modną, dzianą sukienkę z szarego kordonku. W 1939 r. sukienka z właścicielką odbyła przymusową wycieczkę na Syberię. Tam podpruwano ją od dołu, bo nici do cerowania były na wagę złota. W 1945 roku w bagażu repatriantki sukienka wróciła do Wrocławia. Jej długość akurat odpowiadała modzie. W latach 60. córka właścicielki dodała do niej zieloną halkę z nylonu.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"