Urlop w wakacyjnym szczycie oznacza zgodę na nieco szlachetniejszą odmianę fast foodu, nieprofesjonalną obsługę albo masówkową opcję all-inclusive, która z dobrym jedzeniem rzadko ma cokolwiek wspólnego.
Nie dotyczy to tylko niektórych krajów. Tajlandii, bo tam je się zawsze dobrze. I Meksyku, gdzie dzisiaj turyści są na wagę złota.
Szef Fiata w Polsce Enrico Pavoni jako horror wspomina sierpniowe wakacje we Włoszech. Siedział przy stole z rodziną, rozmawiali po polsku. Zamówili spaghetti z sosem pomidorowym, dostali rozgotowane kluchy z keczupem. Pavoni nie wytrzymał i zrobił awanturę. Oczywiście po włosku. Kelner zgiął się w ukłonie i tłumaczył, licząc, że znajdzie zrozumienie: – Myślałem, że jesteście Polakami. Włochom bym tego nie podał. Pavoni, który z gruntu rzeczy jest bardzo wyrozumiałym panem, nie wytrzymał po raz drugi.
Hiszpański kelner w jednej z restauracji na hiszpańskiej Costa del Sol, który w połowie września podawał nam doskonałe grillowane sardynki i z zadowoleniem patrzył, jak nam smakują, powiedział wprost:
– Nie przyjeżdżajcie tutaj w lecie. Nikt was porządnie nie obsłuży, a na przyzwoite jedzenie nie macie co liczyć.