[b]"Rz": Pani książka, obok pozycji Sveina Nyhusa „Tato”, porusza w niezwykły sposób poczucie straty u małego dziecka. Ale, podczas gdy Nyhus robi to metaforycznie, trochę zabawnie, „Dziewczynka i drzewo kawek” jest przejmującym zapisem uczuć dziewczynki, której umarł ojciec. Czy właśnie w taki sposób powinno się opowiadać dzieciom o śmierci? Bez symboli, niedomówień, prosto? [/b]
[b]Riitta Jalonen:[/b] Dzieci nie myślą stereotypowo, o ile takie myślenie nie zostanie im wpojone. Temat śmierci należy poruszać z założeniem, że śmierć jest sprawą naturalną i wcale nie beznadziejną. Śmierć nie oznacza końca – ze zmarłym, czy będzie to dziecko, czy też dorosły, pozostajemy w kontakcie dzięki refleksjom i wspomnieniom. My, dorośli, robimy z niej temat tabu i takie myślenie nieświadomie przenosimy na dzieci, czyniąc ze śmierci ciężar, który należy obchodzić z daleka.
[b]Dlaczego właśnie „drzewo kawek”? [/b]
Kawka to mądry i mistyczny ptak obdarzony doskonałą pamięcią. Zawsze fascynowały mnie czarne kawki, latające po niebie w dużych stadach. To niezwykły widok, nie budzi jednak strachu lecz szacunek. Drzewa zawsze były mi bliskie, co dzień chętnie wybieram się do lasu na spacery. Z drzew bije spokój.
[b]Pani dziecięca bohaterka też lubi drzewa... [/b]