Kiedyś wokalistka współpracowała z grupą Ya Hozna – tańczyła na stole i śpiewała, że zadzierając kieckę, depcze butelki, tłucze szkło.
Od dobrych kilku lat od kabaretu i estrady woli poważniejszą, teatralną scenę. Wszystko zaczęło się od „Balladyny” (2002) Jana Machulskiego w Teatrze Wybrzeże, do której skomponowała muzykę. Rok temu wystąpiła w „Terapii Jonasza” Zbigniewa Krzywańskiego i Jacka Bończyka, muzycznym spektaklu chorzowskiego Teatru Rozrywki. W krakowskiej Bagateli można ją oglądać w roli Meksykanki w „Tramwaju zwanym pożądaniem”.
Piosenki z najnowszego albumu powstały z myślą o chorzowskim „Odjeździe” Freda Apke z 2005 r., do którego Renata Przemyk skomponowała muzykę. Sztuka opowiada o prowincjonalnej stacji, gdzie spotykają się ludzie niepasujący do siebie.
Kompozycja tytułowa jest metaforą ludzkiego losu przedstawionego jako podróż pociągiem. Przemyk śpiewa, że nawet najdroższy bilet i miejsce przy oknie nie stanowią gwarancji, iż znajdziemy się w pożądanym towarzystwie i dojedziemy na czas tam, gdzie chcemy. Na korytarzu może być sympatyczniej, weselej, przyjemniej.
Po czterech latach od premiery spektaklu otrzymaliśmy podwójny album. Na pierwszej płycie zatytułowanej „Normalny odjazd” znalazły się piosenki zaaranżowane przez pianistę Sebastiana Bernatowicza i Leszka Łuszcza, który współpracuje m.in. z Marią Peszek. Zaproponowali Przemyk przykrojoną do muzycznych mód. Dlatego wolę drugą płytę z tymi samymi piosenkami, ale zarejestrowanymi w domowym studiu: „brechtowskimi”, ekspresyjnymi – z mocnymi tekstami, drapieżnie interpretowanymi. Są rytmiczne, chociaż wokalistki nie wspiera perkusja. Tamburyn i bębenki tworzą tylko tło aranżacji.