Reklama

Oscary: Akademia dostrzega świat

Trzy nominacje dla polskiego filmu to znak istotnych przewartościowań w systemie ocen współczesnego kina.

Aktualizacja: 23.01.2019 08:02 Publikacja: 22.01.2019 17:26

„Narodziny gwiazdy”, Bradley Cooper, Lady Gaga i remake słynnego filmu (dziewięć nominacji)

Foto: materiały prasowe

To olbrzymi sukces Pawła Pawlikowskiego i jego ekipy! Reżyser, który w 2015 roku za „Idę" odebrał Oscara dla najlepszego filmu nieangielskojęzycznego, w tym roku znów zdobył nominację w tej kategorii. Co więcej, Paweł Pawlikowski został też uznany za jednego z pięciu najlepszych reżyserów ubiegłego roku – obok Alfonsa Cuarona („Roma"), Yorgosa Lanthimosa („Faworyta"), Spike'a Lee („Czarne bractwo. BlacKkKlansman") oraz Adama McKaya („Vice").

O statuetkę „Zimna wojna" Pawlikowskiego powalczy z „Kafarnaum" Nadine Labaki – znakomitym obrazem o dzieciach z libijskich slumsów, „Never Look Away" – spojrzeniem Floriana Henckela von Donnersmarcka na kilkadziesiąt lat najnowszej historii Niemiec, „Złodziejaszkami", w których Koreańczyk Hirokazu Koreedy, opowiadając historię rodziny nielegalnie przygarniającej dzieci, przypomniał o najprostszych uczuciach. „Roma" – to czarno-biały, trochę bliźniaczy do „Zimnej wojny" film, w którym Alfonso Cuaron wrócił do czasu dzieciństwa w Meksyku na początku lat 70.

Wspaniały sukces odniósł również Łukasz Żal – nominacją do Oscara zostały uhonorowane jego zdjęcia do „Zimnej wojny". Polski operator znalazł się w bardzo ekskluzywnym gronie. Jego rywalami w wyścigu do statuetki są: Matthew Libatique („Narodziny gwiazdy"), Robby Ryan („Faworyta"), Caleb Deschanel („Never Look Away") oraz Alfonso Cuaron, który w „Romie" sam stanął za kamerą. To już druga nominacja znakomitego polskiego operatora do tej statuetki. Pierwszą dostał (razem z Ryszardem Lenczewskim) za „Idę".

Czas rozliczeń

Ukłon w stronę „Zimnej wojny" nie jest przypadkowy. W amerykańskim kinie nastał czas upominania się o prawa kobiet, o prawa dotąd wykluczonych. To także czas otwierania się na problemy świata i inne kinematografie. W kategoriach profesjonalnych, dotąd zarezerwowanych niemal w stu procentach dla Amerykanów, święcą triumfy artyści niewywodzący się z Ameryki. Nie tylko Paweł Pawlikowski.

Największą liczbę (dziesięć) nominacji zdobyły dwa tytuły: „Faworyta" Greka Yorgosa Lanthimosa i „Roma" Alfonsa Cuarona, który występuje w barwach meksykańskich i do strefy oscarowej wprowadza dwie meksykańskie aktorki Yalitzę Aparizio i Marinę de Tavira. Urodzony w Filadelfii Caleb Deschanel też dostaje nominację za zdjęcia w niemieckim filmie Floriana Henckela von Donnersmarcka.

Reklama
Reklama

Na wybory członków Akademii nie pozostają bez wpływu burze świata. Coraz silniejsze jest kino polityczne. Wyróżniony ośmioma nominacjami „Vice" Adama McKaya to opowieść o wiceprezydencie Dicku Cheneyu.

Ważna jest fala interesujących filmów odkłamujących mit lat 50. i 60. jako czasu prosperity. Już w ubiegłym roku Guillermo del Toro przypomniał, że hasło powrotu do wielkiej Ameryki jest kontrowersyjne, bo był to również okres rasizmu i problemów społecznych. W tym roku opowiada o tamtym okresie Peter Farelly w „Green Book", opartym na autentycznej historii przyjaźni czarnoskórego wirtuoza i jego białego szofera (pięć nominacji, w tym dla głównych aktorów Viggo Mortensena i Mahershala Alego).

Na początku lat 70. toczy się „BlacKkKlansman" (sześć nominacji) Spike'a Lee – o afroamerykańskim policjancie, który ze wspólnikiem przeniknął do struktur Ku Klux Klanu, uzupełniony dokumentalnymi ujęciami z ubiegłorocznych rozruchów w Charlottesville. Dziś nawet przebojowa „Czarna pantera" Ryana Cooglera (siedem nominacji) ma ciemnoskórych bohaterów.

Zmienia się również tzw. kino hollywoodzkkie. W kolejnym remake'u „Narodzin gwiazdy" (dziewięć nominacji) Bradley Cooper z Lady Gagą daleko odszedł od poprzednich wersji, patrząc na współczesny przemysł rozrywkowy krytycznie i z goryczą.

Gorycz i zarzuty

Dziś działają Facebook, Twitter, a wokół tegorocznych filmów narosło wiele kontrowersji. Reżyser Boots Riley oskarżył Spike'a Lee o nieścisłości i „propagandę prorządową" (!), a scenarzysta „BlacKkKlansman" był atakowany do tego stopnia, że zlikwidował twitterowe konto.

Damienowi Chazelle'owi zarzucano z kolei brak patriotyzmu, bo nie pokazał, jak Neil Armstrong zatyka na Księżycu amerykańską flagę. Jona Petersa, współproducenta „Narodzin gwiazdy", dosięgły oskarżenia o molestowanie seksualne. Bradley Cooper zdecydował, by nazwisko producenta pojawiło się w napisach tego filmu, ale nie będzie on partycypował w ewentualnych sukcesach oscarowych.

Reklama
Reklama

Podobne zarzuty padły pod adresem twórcy „Bohemian Rhapsody" – Bryana Singera. Czystej karty nie ma nawet „Green Book": przeciwko „nieścisłościom" protestowała rodzina pierwowzoru bohatera granego przez Mahershala Alego.

Kontrowersje natury politycznej budzi „Vice". „Bale pierwszy raz w życiu miał szansę zagrać prawdziwego herosa i nie dał rady" – skwitowała film córka Cheneya, a kilku recenzentów zarzuciło filmowi brak obiektywizmu i upraszczanie motywacji wiceprezydenta USA.

Jak zażartował krytyk „Variety", z najgłośniejszych tytułów tylko „Faworyta" nie wywołuje burzy, bo cofa się o kilka wieków. Ale niespokojne czasy rodzą ciekawą sztukę. I tegoroczne nominacje to potwierdzają.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama