– Proszę wziąć do ręki kawałek Marsa. Zbadany, sprawdzony, prawdziwy. Takich kamieni nie ma na Ziemi. Niektóre są tak nieprawdopodobne, że sami naukowcy zachodzą w głowę, skąd do nas przybyły. Są takie, które pochodzą z czasu narodzin Układu Słonecznego, kiedy nie było jeszcze Ziemi – mówi Marek Woźniak, astronom i poszukiwacz meteorytów.
Te z kolekcji Beaty i Marka Woźniaków i osób zrzeszonych w Polskim Towarzystwie Meteorytowym można właśnie oglądać w warszawskim Muzeum Techniki. To największa tego typu ekspozycja w Europie.
[srodtytul]Wrażenie niesamowite[/srodtytul]
– Naprawdę nie chciałam jechać na pustynię. Namawiano mnie, że skoro jest jedno miejsce w land cruiserze, to po prostu będę miała oryginalne wakacje, nic nie będę musiała robić. Pomyślałam: w porządku, wezmę krem z wysokim filtrem, kapelusz, książki i będę czytać w samochodzie – mówi Beata Woźniak, na co dzień dziennikarz. – Na miejscu okazało się, że towarzystwo jest wyłącznie męskie, a przy tym każdy używa obcych terminów: ten ma figury Widmanstättena, ten ma linie Neumanna, to chondryt typu h5, a to pallasyt. Język jak w „Kongresie futurologicznym” Lema. Wjechaliśmy w morze piasku, gorąco, nie mogę wytrzymać w samochodzie. Wychodzę. Trzaskam drzwiami i wołam: To czego mam szukać? – Patrz, czy jest czarne i przyciąga magnes – słyszę w odpowiedzi. Robię dosłownie kilka kroków. Jest! Biorę do ręki. Wrażenie niesamowite.
Marek Woźniak nie spodziewał się, że jako dyplomowany znawca kosmosu częściej będzie patrzeć nie w niebo, ale w monitor komputera (pracuje jako informatyk).