Weneckie Biennale Architektury

Domy z chmur i z samych schodów. Czy tak będą wyglądały kiedyś miasta?

Publikacja: 14.09.2010 01:01

Ile metrów kwadratowych przypada na jednego mieszkańca Bukaresztu? Rumuński pawilon – studium samotn

Ile metrów kwadratowych przypada na jednego mieszkańca Bukaresztu? Rumuński pawilon – studium samotności lub marzenie socjopaty o starganych nerwach

Foto: Fotorzepa, Maja Mozga-Górecka MM Maja Mozga-Górecka

Jakaż to była poetycka katastrofa, najpierw złamał się pierwszy filar, po nim następny i tak upadły wszystkie, jeden po drugim, jak w domino, pisze Junya Ishigami, młody japoński architekt, o zawaleniu się efemerycznej konstrukcji, którą przygotował na tegoroczne weneckie biennale architektury. Stała zaledwie kilka godzin, co i tak wystarczyło jury, by przyznać Ishigamiemu Złotego Lwa za najlepszy projekt. Dlaczego nagrodzono porażkę?

Ishigami eksperymentuje z transparentnymi budynkami o wątłych konstrukcjach. Jego warsztat „KAIT-Kobo” na politechnice w Kanagawie to szkło i 305 chaotycznie rozstawionych słupów niewiele grubszych niż przegub mojej ręki. Jednak transparentne ściany są w architekturze oczywistością, barierą nie do przeskoczenia był do tej pory szkielet, zawsze widoczny. Ishigami zajął się więc szkieletem. Chciał, by składał się jak powietrze z niemal niedostrzegalnych dla oka części. Ten, którego resztki można teraz oglądać w weneckim Arsenale, rzeczywiście trudno dostrzec. Tworzą go struny o średnicy od 0,9 do 0,02 mm.

– Derikatny – z uśmiechem przyznaje w wywiadach Ishigami, który jak część jego rodaków w angielskim zamienia „l” na „r”. Nie chodzi tu jednak o stabilność i niezawodność, lecz o zbadanie nowych możliwości architektury, o zbliżenie się do niemożliwego. Trudno o lepsze miejsce prezentacji takich pomysłów niż zbudowana na wodzie Wenecja, sama będąca architektonicznym eksperymentem. Po deszczu granice między chodnikiem a kanałami rozmywają się, wyraźnie widać tylko reklamy Bulgariego na Pałacu Dożów. Przemoczone miasto rozpuszcza się w mlecznym świetle.

W przeciwieństwie do Ishigamiego, który chciał ukryć to, co widoczne, Duńczyk Olafur Eliasson postanowił pokazać to, czego nie widać – zdarzenia zachodzące w ułamku sekundy. W zaciemnionej sali Arsenału zawiesił trzy węże z wodą lejącą się na podłogę. Salę oświetlają migające lampy stroboskopowe, jak w klubie techno. Wydobywają z ciemności tylko fragmenty zdarzeń. Zamiast strumienia wody widzimy wodne rzeźby i spadające diamenty wielkości przepiórczych jaj.

[srodtytul]Herbomobile[/srodtytul]

Biennale to blisko 150 wystaw pokazywanych głównie w Arsenale i w pawilonach narodowych w Giardini, czyli ogrodach publicznych. Architektura miesza się ze sztuką, socjologią, biologią i ekologią.

Tu u sufitu wiszą fasady kamienic wykonane z błękitnej, półprzezroczystej tkaniny, tam siadamy na meblach jak gwiezdne konstelacje. Wyprowadzamy na spacer herbomobile – kwiaty posadzone w starych emaliowanych garnkach na pajęczych nóżkach z kółkami (pawilon serbski).

W pawilonie rumuńskim wchodzi się pojedynczo do wielkiego białego pokoju o lekko przekrzywionych ścianach. Przestrzeń tego pudła odpowiada gęstości zaludnienia w Bukareszcie, 94 mkw. na osobę. Zamykam drzwi – wielka cisza, spokój, marzenie socjopaty o starganych nerwach.

Holendrzy u siebie zawiesili wielki błękitny model miasta całego z porzuconych budynków. Każdego dnia w Holandii opuszczana jest jedna farma, co tydzień – dwa kościoły, co miesiąc – jeden żeński klasztor.

Te miejsca należy ponownie adaptować, przekonują twórcy.

[srodtytul]Z dymu i mgły[/srodtytul]

W tej mnogości wrażeń lekka, transparentna architektura mistrzów zen rzuca się w oczy. Dyrektorem biennale jest w tym roku Japonka, Kazuyo Sejima, laureatka Pritzkera, architekt o figurze równie eterycznej jak jej projekty. W Arsenale prezentowany jest trójwymiarowy film o nowym budynku Sejimy na politechnice w Lozannie – hymn pochwalny w reżyserii Wima Wendersa. Inny Japończyk, Tetsuo Kondo, pokazuje równie ulotny „dom” z dymu i pary wodnej – stalowa rampa wije się pod sufitem, wchodzące na nią postaci nikną w sztucznej mgle.

Ktoś mógłby powiedzieć: nic tu nie widać, król jest nagi, to nie jest budynek. Jednak właśnie w tym rzecz. W znalezieniu momentu, w którym coś staje się architekturą.

Japońskie projekty to nie tylko ćwiczenia ze znikania. Model domu przyszłości według Sou Fujimoto wytycza nowe ścieżki w projektowaniu, redefiniuje zasadę funkcjonalności. Przezroczysta struktura składa się z samych schodów. Mogą one służyć za stoły, krzesła, półki, zależy od wyobraźni użytkownika. Nic nie ma odgórnie przypisanej funkcji. Dom tego typu, przypominający wieżę jenga, w którym konstrukcja z drewnianych bali zastępuje meble, Fujimoto postawił już w Kumamoto.

Przeciwieństwem tej ascetycznej architektury jest instalacja w pawilonie kanadyjskim. Słychać szelest poruszających się ultradelikatnych liści czy piór ptasich wyciętych laserem ze sztucznego tworzywa. Miękka, zawieszona u sufitu konstrukcja rusza się, jakby oddycha, napędzana przez mikroprocesory i (podobno) przez żółtą substancję w probówkach. To próba stworzenia żywego budynku, wrażliwego na ruch i ciepło. Philip Beesley, twórca instalacji, przekonuje, że chciał, by emanowała z niej atmosfera troski i ciepła, jednak ciemne wnętrze przypomina raczej dżunglę amazońską po zmroku.

[srodtytul]Chmury dla wybranych[/srodtytul]

Do polskiego pawilonu pobiegłam zaraz po wejściu do Giardini, choć było to nierozsądne, bo znajduje się on daleko od wejścia i musiałam potem nadkładać drogi. Tam się będzie skakać w chmury – obiecywały przed kilkoma miesiącami Aleksandra Wasilkowska i Agnieszka Kurant, architekt i artystka, twórczynie koncepcji wystawy.

W ciemnej sali pod neonem „skok na własne ryzyko” z metalowych klatek utworzono podest. Ale schody na podest były zastawione. W założeniu, skacząc, ludzie mieli doświadczyć czegoś niepokojącego, może strasznego, ale wyzwalającego jednocześnie. Wystawa zatytułowana „Wyjście awaryjne” miała dać szansę ucieczki od rutyny, być miejscem spontanicznych, nieprzewidywalnych zdarzeń. Miała zwrócić uwagę na miejsca w mieście istniejące poza głównym obiegiem, poza miejskimi planami, nawet wbrew nim. „Skok w chmury” miał być dla każdego, demokratyczny. Okazał się jednak bardzo elitarny.

– Skoki odbywały się podczas otwarcia wystawy, w sali jest film z nagraniem – wytłumaczyła mi dziewczyna pilnująca ekspozycji. Dlaczego? To było niebezpieczne? – Tak – potwierdziła. – Nie każdy przecież umie skakać.

[ramka][b]Złote lwy[/b]

Temat 12. Międzynarodowej Wystawy Architektonicznej w Wenecji brzmi „Architektura jako miejsce spotkań”. Biennale trwa do 21 listopada. Za całokształt twórczości jury Złotym Lwem nagrodziło Holendra Rema Koolhaasa. Złoty Lew za najlepszy pawilon narodowy przypadł w udziale Królestwu Bahrajnu za wystawę „Reclaim”, krytyczną analizę społecznych skutków procesów urbanizacyjnych w tym państwie. Złotego Lwa za najlepszy projekt przyznano Junyi Ishigamiemu za „Architekturę jako powietrze”. Srebrnego Lwa dla najbardziej obiecującej pracowni otrzymało biuro OFFICE Kersten Geers David Van Severen + Bas Princen za wystawę „7 pokoi 21 perspektyw”. [/ramka]

Jakaż to była poetycka katastrofa, najpierw złamał się pierwszy filar, po nim następny i tak upadły wszystkie, jeden po drugim, jak w domino, pisze Junya Ishigami, młody japoński architekt, o zawaleniu się efemerycznej konstrukcji, którą przygotował na tegoroczne weneckie biennale architektury. Stała zaledwie kilka godzin, co i tak wystarczyło jury, by przyznać Ishigamiemu Złotego Lwa za najlepszy projekt. Dlaczego nagrodzono porażkę?

Ishigami eksperymentuje z transparentnymi budynkami o wątłych konstrukcjach. Jego warsztat „KAIT-Kobo” na politechnice w Kanagawie to szkło i 305 chaotycznie rozstawionych słupów niewiele grubszych niż przegub mojej ręki. Jednak transparentne ściany są w architekturze oczywistością, barierą nie do przeskoczenia był do tej pory szkielet, zawsze widoczny. Ishigami zajął się więc szkieletem. Chciał, by składał się jak powietrze z niemal niedostrzegalnych dla oka części. Ten, którego resztki można teraz oglądać w weneckim Arsenale, rzeczywiście trudno dostrzec. Tworzą go struny o średnicy od 0,9 do 0,02 mm.

Pozostało 85% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"